AnimeRecenzje

Boruto — symbol upadku 15 letniej franczyzy

Boruto

UWAGA! NINIEJSZA RECENZJA POSIADA NIEWIELKIE SPOILERY!!!

Boruto: Naruto Next Generations. Tytuł, który po samej wymowie sprawia, że muszę wzdychać. Ten wciąż wychodzący tasiemiec osiągający powoli liczbę 300 odcinków jest trzecią odsłoną franczyzy Naruto i kontynuacją Naruto Shippuuden. Naruto oczywiście każdy powinien kojarzyć, nawet jeśli nie oglądał tego anime. Jest to tytuł stanowiący dla wielu osób dzieciństwo, pierwsze zetknięcie ze światem anime lub pozycja będąca ukochaną serią z dużą ilością nostalgii. 

Sam bardzo lubię Naruto i oglądałem je w młodości w polskiej telewizji, lecz nigdy nie postrzegałem go jako jednego z moich ukochanych anime. Spowodowane to było wieloma czynnikami, z czego głównym było dla mnie samozniszczenie postępujące wraz z kolejnymi odcinkami. Dotyczyło to zwłaszcza Naruto Shippuuden, które zawierało wszystko, czego nie lubiłem w Naruto. Mowa tu o fillerach oraz odchodzeniu od anime opowiadającego o ninja w brutalnym świecie nie dbającym o życie niewinnych dzieci na rzecz seansu pokroju Dragon Balla.

Naruto Shippuuden rehabilitowało się jednak od czasu do czasu za sprawą dobrze napisanych postaci, szczególnie złoczyńców i antagonistów pokroju Nagato, Itachiego czy Madary, to Boruto zdaje się dziedziczyć same najgorsze cechy swoich poprzedników. Tytuł ten jest dla mnie dosłownie momentem całkowitego upadku tej franczyzy, gdyż pod wieloma względami anime to staje się takim generycznym absurdem, że daje radę zabijać nostalgię odczuwaną do poprzednich sezonów.

Nie ma co jednak przeciągać owego wstępu. Najwyższa pora przejść do omówienia Boruto: Naruto Next Generations, które jest w moich oczach tak złe, że modlę się do bogów, by wszystko okazało się snem istniejącym w Mugen Tsukuyomi Madary. Chciałbym tu także zaznaczyć, że nie jestem na bieżąco z anime, gdyż po prostu nie dałem rady przebrnąć na czas przez tony mułu, jakie zaległy w tym tytule.

Niniejsza recenzja powstała na prośbę wspierającego: Zeref.

Czym to jest? Dlaczego to powstało?

Historia Naruto została zamknięta w 720 odcinkach. Dla jednych to dużo, dla innych mało. Co najmniej połowa tych odcinków to fillery, które w stanowczej większości mają o wiele niższy poziom od głównej historii i nie zapadały w ogóle w pamięć. Momentami ich istnienie jest zrozumiałe, bo anime dogoniło mangę, lecz z jakiegoś powodu fillery w innych tasiemcach (One Piece) były wielokrotnie lepsze od tych w Naruto i Naruto Shippuuden. Nie rozumiem też, czemu liczba odcinków jest tak wysoka. Czy taka była wizja twórców? Czy wiedząc, że historia zamyka się w 72 tomach chcieli zrobić 10 razy tyle odcinków? Nie wiem i chyba nie chcę tego wiedzieć. 

Naruto zostało jednak zakończone po licznych długich ARC’ach i mimo, iż koniec był bardzo przewidywalny (oraz z jakiegoś powodu przeciągany, gdyż zapragnięto adaptacji krótkich powieści dziejących się po głównej fabule mangi), to większość osób zdawała się usatysfakcjonowana. Ja w pewnym sensie również, chociaż dalej wydaje mi się, że anime stało się cieniem tego, czym mogło być, jakby nie zaczęło przechodzić mocnych zmian po egzaminie na chuunina. Nie ma co jednak pastwić się nad zakończonym tytułem, więc przejdźmy do wciąż wychodzącego Boruto, malującego się na epickiego następcę Naruto. O bogowie.

Boruto powstało początkowo jako film mający miejsce kilkanaście lat po zakończeniu Naruto Shippuuden, chociaż samą postać Boruto i jego siostry Himawari mogliśmy zobaczyć jeszcze pod koniec tego tytułu (przynajmniej tak mi się wydaje; z pewnością był w mandze, ale chyba pamiętam tą dwójkę z końcówki Shippuudena). Debiut Boruto miał miejsce w filmie The Last: Naruto the Movie w 2014 roku, a potem w Boruto: Naruto The Movie z 2015 roku. Paradoksalnie, oba filmy bardzo mi się podobały, lecz Kishimoto i Studio Pierrot poszli o krok dalej i postanowili zacząć mangę Boruto oraz tasiemca anime Boruto: Naruto Next Generations mającego być pełnoprawnym następcą Naruto Shippuuden.

Należy tu już na samym początku zaznaczyć bardzo ważną różnicę między Naruto i Boruto. Otóż mimo wychodzenia w tym samym czasie co manga, Boruto nie posiada fillerów. Dlaczego? Bo większość anime jest „anime only”, lecz jednocześnie odcinki owe są uznane przez Kishimoto jako kanoniczne. Manga wydaje się więc skróconą wersją anime pozbawioną zapewne wszystkich elementów, które czynią tytuł wyjątkowo nudnym. Nie mogę jednak tego potwierdzić, bo nie mam zamiaru marnować pieniędzy na kupno tej mangi.

Boruto już w pierwszej minucie strzela sobie w stopę i sprawia, że przynajmniej ja byłem wyjątkowo zawiedziony i zdenerwowany. Anime zaczyna się mianowicie od przedstawienia nam sceny z odległej o kilka lat, lub nawet dekadę, od początku anime zdarzeń, gdzie Boruto stoi naprzeciwko “głównego złego” wyglądając wyjątkowo OP i posiadającego jutsu, które miały chyba wyglądać “kozacko”. Niestety zupełnie to nie wypala i sam byłem tym bardzo zdenerwowany. Dlaczego? 

Wyobraźcie sobie, że na początku Naruto widzimy Naruto i Sasuke, kolejno w formie Dziewięcioogoniastego i z aktywną Przeklętą Pieczęcią, stojących naprzeciwko siebie pod pewnym wodospadem lub nawet Naruto i Sasuke z innymi shinobi w tle stojących naprzeciwko Madary Sześciu Ścieżek ogłaszającego, jak się nazywa i że to koniec dla świata ninja. No nie, tak się nie robi. To nie jest dla mnie sposób budowania hypu, lecz zniechęcenia części widowni. O ile dla niektórych może to nie być minus, to dla mnie jest. Szczególnie, że wiem teraz od początku o tym, że Kawaki ma być kimś złym, mimo jak się wydaje bycia przyjacielem Boruto (powtórka z Sasuke), po czym postać ta nie pojawia się przez… 200 odcinków?!

W momencie jak na ekranie debiutuje Kawaki, to wciąż go pamiętamy, lecz od początku czujemy do niego wrogość, bo wiemy, że ma być “tym złym”. Co prawda znając charakter Kishimoto, to pod koniec anime okaże się tym dobrym i podobnie jak Sasuke lub Obito będzie uważany za postać pozytywną. O ile jednak postaci Obito nie miałem nic do zarzucenia, to Sasuke był wyjątkowo męczący pod względem swych przemian psychicznych na tle historii. Pod koniec był wręcz irytujący, co zresztą utrzymało się też w Boruto. O postaciach jednak powiem więcej niżej, chwilowo wróćmy do fabuły.

Tu mógłbym rzucić jedno zdanie: fabuła Boruto to burdel. Jest to raczej w pełni zrozumiałe dla osób, które oglądały/oglądają to dzieło. Nie bez powodu tytuł posiada średnią 5.7 na MAL i 58% na AniList.

Boruto

Anime ma miejsce kilkanaście lat po zakończeniu Naruto Shippuuden. Wraz z pokonaniem Madary i Kaguyi zakończyła się IV wojna ninja i nastała era pokoju. Naruto został Siódmym Hokage, ma żonę i dwójkę dzieci, lecz walki dalej występują. Wioski zaczęły się rozwijać technologicznie i rozrastać utrzymując między sobą kontakty i porzucając sekretne życie we własnym zamkniętym środowisku.

Tu można zauważyć pierwszą dużą zmianę. Technologię jak z XXI wieku. O ile technologia nie jest czymś, co w tej franczyzie pojawia się pierwszy raz i wydaje się w żaden sposób nie niszczyć lore (w końcu mały Sasuke już miał u siebie telewizor, który potem wydawał się standardowym wyposażeniem każdego domu), to postęp technologiczny wioski strasznie rzuca się w oczy i może niektóre osoby zniechęcić. Dla mnie problemem nie było tu to, że technologia się rozwinęła i stała bardziej dostępna, skoro wioska została otwarta na świat i minęło kilkanaście lat, lecz to, że nie są to moje klimaty.

Naruto najbardziej lubiłem w pierwszych kilku ARC’ach (historia Zabuzy to dalej najlepszy ARC), a potem było gorzej z powodu walk w stylu Dragon Balla, lecz liczyłem, że tu może być inaczej. Niestety, sytuacja nie tylko się nie poprawiła, lecz stała się gorsza, gdyż wszechobecna technologia niszczy klimat sekretnej wioski ninja i sprawia, że ci stają się nieistotni. Ten wątek jest zresztą używany przez autora kilkukrotnie, gdy różne postaci twierdzą, że era shinobi się zakończyła. No tak, zakończyła się, bo od Naruto Shippuuden nie mamy już do czynienia z shinobi, czyli działającymi w cieniu ninja zabójcami, korzystających z umiejętności cielesnych i nielicznych tajemniczych technik, lecz postaciami na miarę Dragon Balla, którzy dzięki chakrze mogą niszczyć całe planety.

Pomijając jednak wygląd wioski i wszechobecną technologię, to wątki fabularne również zdają się być wyjątkowo mierne. Albo nie są jakieś specjalnie interesujące, albo zostają zniszczone przez twórców w celu zrobienia anime tak family friendly, jak tylko się da.

Największy potencjał zdawał mi się wątek Sarady (którą z jakiegoś powodu kojarzyłem jako Sałatę), lecz wyjątkowo zawiodło mnie zakończenie związane z jej matką. Wolałbym, by to jednak poszło w drugą stronę, gdyż aktualnie wydaje mi się, że ten ARC jest zbędny i można było cały ten kryzys identyfikacyjny, który miała w tym wątku, zbudować zupełnie inaczej i znacznie ciekawiej.

Teoretycznie najciekawszy ARC w Boruto to wątek Przewodniczącej na samym początku anime. Później anime robi się coraz nudniejsze, by wraz z wątkiem Siedmiu Mistrzów Miecza stać się parodią tego, czym było Naruto.

Fabuła zwyczajnie nie potrafi stworzyć napięcia i powagi. Tytuł ten zwyczajnie nie może zainteresować widza. Nie bez powodu w Naruto jedne z najbardziej pamiętliwych ARC’ów to te mające miejsca do pierwszego starcia Naruto i Sasuke pod wodospadem. Później anime robi się coraz bardziej miałkie i odzyskuje poziom fabularny dopiero w Shippuuden, mimo że mniej więcej na ARC’u Zniszczenia Konohy dochodzi do spadku wizualnego w animacjach.

Poszczególne ARC’i zdają się marną imitacją wątków widzianych w Naruto i Naruto Shippuuden, co nie ułatwia fakt, że wątki i walki wydają się znacznie bardziej pacyfistyczne niż w poprzednich sezonach. Doskonale ukazuje to wątek Shina Uchichy, który kończy się w taki sposób, że mogłem tylko zakryć twarz z zażenowania. Faktu nie poprawia to, że Naruto z jakiegoś powodu przez większość czasu jest bezużyteczny, podobnie jak reszta dorosłych postaci, przez co pomijając okazjonalne sytuacje, to dzieciaki muszą ich ratować ukazując umiejętności na równi z joninami z poprzednich sezonów.

Ogólnej sytuacji anime nie poprawia też główny wątek skupiający się na ataku kosmitów. W pewnym sensie nie powinniśmy być zdziwieni, bo już w poprzednim sezonie mieliśmy Kaguyę, lecz tam wydawało się to bardziej naturalne i ciekawe, podczas gdy tu nie dość, że Momoshiki jest nam znany z filmu, gdzie został pokonany przez Boruto, to tutaj bardzo długo zwlekają, zanim dojdzie do wydarzeń z filmu, które zresztą przebiegają inaczej niż w filmie sprawiając, że film staje się bezsensowny (mimo że był znacznie lepszy niż całe Boruto).

Ponadto należy zwrócić tu uwagę na jeszcze jedną ważną kwestię. Akcja anime dzieje się w tzw. erze pokoju. Mimo że walki wciąż trwają, a kolejni źli pojawiają się, by szybko zostać wyeliminowanymi, to nie czuć ani zagrożenia ani jednej spójnej fabuły, która zachęcałaby nas do oglądania dalszej historii. Skoro jest era pokoju, to po co jako główny wątek dawać najazd kosmitów, zamiast skreślić całkowicie pomysł z Boruto i zrobić równie długą serię mówiącą np. o młodości Madary i Hashiramy? Albo umiejscowiony w innej wiosce za czasów III wojny ninja? Czemu nie możemy mieć anime o Nagato, tylko dostajemy gorszą wersję Naruto, która pod względem fabularnym jest gorsza od części fillerów z Shippuudena?

Oczywiście mimo wymienionych problemów, Boruto cierpi na wiele innych dolegliwości. Jedną z nich może być zbytnia amerykanizacja tej franczyzy. Momentami podczas oglądania tego anime miałem wrażenie, że autorzy starają się przypodobać głównie amerykańskiej widowni, dlatego wiele czysto azjatyckich elementów zastępują tymi znanymi z Zachodu. Jednym z takich przykładów mogą być nieszczęsne hamburgery, ale jest tego więcej. Pomijam tu już takie bzdury, jak kupowanie przez Himawari i Naruto figurek, wśród których widać Bijuu.

Wiem, że chodzi o pieniądze, ale postarajmy się to zignorować i pomyśleć czemu ktoś miałby spłodzić coś takiego, skoro fanom się to anime nie podoba, a nowe osoby będą widzieć w tym zwykłe generyczne anime shounen?

Boruto

Problem z postaciami

Istnieją anime, które nie potrzebują dobrej fabuły, by przyjemnie je się oglądało. Patrz: Kuma Kuma Kuma Bear, Slime Taoshite 300-nen, Shiranai Uchi ni Level Max ni Nattemashita, Isekai wa Smartphone wa Tomoni, czy Itai no wa Iya nano de Bougyoryoku ni Kyokufuri Shitai to Omoimasu. W przypadku takich anime trzonem historii są głębokie i interesujące postacie, które ciągną anime i sprawiają, że mimo miałkiej fabuły możemy cieszyć się postępującą historią (lub humor, którego tu również nie uświadczymy). Boruto zawodzi jednak i pod tym względem równie mocno, jeśli nie gorzej, niż pod kątem fabularnym.

Postacie mógłbym opisać krótko, lecz wiązałoby się to z używaniem wulgaryzmów, więc muszę się przed tym powstrzymać. Otóż każda, KAŻDA, postać w Boruto jest: denerwująca, płytka, nudna lub irracjonalna. Jak staram się na spokojnie myśleć o tym, jaka nowa postać mi się najbardziej podobała, to zapewne powiedziałbym Sumire. Pytacie kto? Przewodnicząca. Wielu może nie pamiętać jak ma na imię, ba, ja nie pamiętałem, bo większość postaci mówi do niej Inchou (Przewodnicząca). Reszta postaci jest tak tragicznie zła, że zniechęcają do dalszego oglądania.

Główne skrzypce grają trzy postacie, nowa drużyna 7: Boruto Uzumaki, Sarada Uchiha i Mitsuki. Każda z tych postaci ssie. Mitsuki to syn Orochimaru, co można się domyśleć praktycznie na samym początku, szczególnie jak oglądało się film. Ma on być tajemniczą zimną postacią, lecz tak naprawdę jest nijaki. Niby anime stara się nam pokazać, że ma jakieś wewnętrzne rozterki, ale tak naprawdę nic nie pamiętam o tej postaci prócz tego, jak wygląda. Bardziej głębokie wydają się trzecioplanowe postacie z Naruto niż on.

Sarada przypomina swoją matkę, jest irytującą postacią, której mogłoby nie być. Liczyłem, że jej ARC zmieni trochę jej charakter, lecz ostatecznie stała się drugą Sakurą, która nie wydaje mi się zbyt ciekawa. Jedyny plus polega na tym, że jest mniej irytująca niż Sakura. Mam z nią jednak ten sam problem co z Mitsukim, nie wiem jak opisać te postacie, gdyż są tak płytkie i nijakie.

Najgorszy z całej trójki wydaje się Boruto, który przez większość czasu zachowuje się jak rozpieszczony głupi dzieciak. Rozumiem, że ma dwanaście lat, lecz jego szczeniacki charakter w połączeniu z coraz to nowszymi OP umiejętnościami i bardzo dobrych warunkach bytowych są wielkim problemem. Naruto był samodzielną sierotą, którą omijano lub nienawidzono. Mimo to starał się przeć przed siebie i nie tracić uśmiechu na twarzy. Jego syn ma rodziców, siostrę, dom, gdzie zawsze czeka na niego obiad, kochającego dziadka i ciotkę, mnóstwo przyjaciół, dostęp do dużych sum pieniężnych mogących posłużyć do kupienia zabawek czy przekąsek, lecz mimo to cały czas narzeka, że jego ojciec nie ma na niego czasu i chce go pokonać.

Każda osoba oglądająca Naruto wie, jak ciężkim obowiązkiem jest bycie Hokage i jak dużo Naruto poświęcił, by nim zostać. Nawet jeśli teraz ma rękę, to przez długi czas był również kaleką z powodu wojny, a wcześniej przez wiele lat musiał udowadniać innym, że jest godny bycia ich pobratymcem i kimś, kto zasługuje na życie. Swoją ciężką pracą chciał pokazać, że nie jest przeklętym dzieckiem i zdobył w ten sposób szacunek całej wioski. Uratował świat i wielokrotnie ryzykował życiem.

Boruto jednak nie wie o tym i nie chce najwidoczniej zrozumieć swojego ojca, bo tylko wiecznie go obwinia, a jak jest okazja to się do niego przymila. Zachowuje się jak ułomna rozpuszczona tsundere. Jest niezwykle wkurzający, szczególnie że wszystko wydaje się mu przychodzić łatwo. Jest w końcu spadkobiercą rodu Hyuuga. Po Naruto odziedziczył bardzo dużo chakry, jak pokazano w pierwszym odcinku będzie miał byakugana (lub coś podobnego, bo dalej nie rozumiem czym jest to oko albo nie pamiętam), bez problemu uczy się zaawansowanych umiejętności oraz nie musi cierpieć przez swoich rodziców, bo jego ojciec jest powszechnie kochany i szanowany.

To niewyobrażalne, że tak denerwującą i złą postać można zrobić protagonistą tasiemca. Boruto byłby nieznośny nawet w dwunastoodcinkowym anime, ba, w filmie był irytujący. Może i to zachowanie byłoby jak najbardziej mile widziane, jakby w pierwszym lub drugim, maksymalnie trzecim odcinku doszło do jakiejś niewyobrażalnej tragedii, która zmieniłaby jego zachowanie. Przykładowo Momoshiki pojawił się w Konosze jak kiedyś Pain i zniszczył ją, mordując większość znajomych Boruto, w tym Naruto, co zmusiłoby Boruto do podążania drogą zemsty, jak kiedyś Sasuke, by powoli przechodzić przemianę. Niestety otrzymujemy rozpuszczonego dzieciaka, który jest taki sam przez prawie trzysta odcinków. Może i momentami ma jakieś zmiany w charakterze, lecz sytuacja ciągle zdaje się zataczać koło.

Faktem że Boruto jest tak denerwujący jako postać może być też to, że wszyscy bardzo dobrze znamy Naruto i podświadomie stajemy po jego stronie w tym konflikcie. Nie lubimy więc Boruto po części dlatego, że źle się wypowiada o postaci, którą bardzo lubimy i szanujemy z powodu jego drogi aż do teraz. Do tego Boruto stanowi spory kontrast do swojej młodszej siostrzyczki Himawari, która jest przekochana. Momentami miałem ochotę, by to Himawari była protagonistką i zamiast śledzić drogę irytującego Boruto, to obserwować wszystko z jej perspektywy i poznać jej historię od dziecka do doświadczonej kunoichi. Byłoby to o tyle interesujące, że ma w sobie więcej z rodu Hyuuga niż Uzumaki, co mogłoby dać wiele nowych i interesujących wątków.

Boruto

Skoro wspomniałem już o Himawari, to trzeba powiedzieć również o innych postaciach, zarówno nowych, jak i starych. O bogowie… co oni nawyrabiali? Większość nowych postaci jest tragiczna. Niektóre robią za element tła, podobnie jak niegdyś większość uczniów Akademii Ninja za czasów Naruto, kiedy to tylko kilku z nich obserwowaliśmy w późniejszej historii. Problem w tym, że tu większość z tych postaci ma chyba mieć znaczenie jako postacie drugoplanowe. Ciekawi mnie tylko, w jaki sposób mają to osiągnąć, skoro prócz Przewodniczącej w pamięć zapada tylko kilka postaci?

Jedyną wyróżniającą się grupą postaci na tle całej reszty przypadkowych dzieci jest nowe Ino-Shika-Chou składające się z dzieci Ino, Shikamaru i Choujiego, którzy podobnie jak ich rodzice zaplanowali dzieci tak, by urodziły się w jednym roku. W tle chyba przewija się też syn Rocka Lee (Metal Lee), ale osobiście nie uważam, by był sens o nim rozmawiać.

Spośród wszystkich pobocznych postaci najbardziej irytującą i nieprzyjemną do oglądania na ekranie jest Chouchou, czyli córka Choujiego. Jeśli miałbym ją krótko opisać, to jest to gruba i ułomna gyaru, która z zachowania wydaje się rosnąć na puszczalską idiotkę. Jest ona tak denerwującą postacią, że aż brak mi słów. Denerwuje w niej wszystko: zachowanie, wygląd, działania, a nawet głos. 

Nie rozumiem dlaczego tak jest, ale zapewne są to kumulujące się idiotyzmy jak sytuacje, gdy nie wierzyła, że jest córką Choujiego i każdego “przystojniaka” pytała, czy nie jest jej ojcem. Nie wierzyłem, że jest to możliwe, lecz pobiła ona Sakurę pod względem denerwowania i bycia bezużyteczną. Pozostała dwójka Ino-Shika-Chou jest bardziej przyjemna do oglądania, jednak syn Ino jest tak nudny, że nawet nie pamiętam jego imienia (potem sprawdzałem, nazywa się Inojin). Shikadai to natomiast inna wersja Shikamaru, więc również nie można o nim dużo mówić. Ciekawi mnie tylko dlaczego Shikamaru nie nazwał swojego syna po swoim ukochanym mistrzu, ale zapewne chciano utrzymać podobieństwo imion dla tej rodziny jeleni.

W przypadku starych postaci wiele osób może poczuć się zawiedziona, a nawet urażona. Wiele z nich wydaje się cieniem dawnych siebie i bywają obiektami żartów. Pominę tu Guya śmigającego wokół na wózku inwalidzkim, gdyż jego głupie zachowanie jest w jego stylu, lecz krótko powiem o innych postaciach. Kakashi zamiast przejść na emeryturę dalej aktywnie działa w wiosce, pełniąc podobną rolę co kiedyś. Konohamaru podobnie jak dwójka jego przyjaciół został joninem, Shino objął pozycję wykładowcy, a Anko stała się gruba i leniwa.

Naruto spełnił swoje marzenie i stara się pogodzić życie rodzinne z obowiązkami, lecz z jakiegoś powodu przez większość czasu wydaje się być obiektem żartów, gdyż bohatera, który ocalił świat i jest reinkarnacją boga męczy praca papierkowa. Ma tylko kilka momentów by lśnić, lecz zazwyczaj jest wspomnianym obiektem żartów. Nie czuć od niego tego samego ducha co kiedyś, mimo że dalej bywa tak samo idiotyczny.

Sytuacji nie ułatwia to, że podczas seansu cały czas mamy w głowie początek Boruto, który sugeruje zabicie Naruto przez Kawakiego, którego w anime nie uświadczymy przez jakieś 200 odcinków. Co prawda wątpię, by Naruto został zabity i to wszystko to zapewne gra na uczuciach, a Naruto po prostu gdzieś się kuruje i zdania są układane tak, byśmy myśleli że zginął, lecz szczerze mówiąc nie ma to wielkiego znaczenia, bo nieustannie on i Sasuke są osłabiani, by wrogowie mogli wyglądać na potężnych i groźnych. Wrogów opisywać nie będę, bo szkoda nerwów i czasu.

Sakura jest mniej denerwująca niż kiedyś, co jest dość dziwne. Pełni ona rolę samotnej matki simpującej dalej do Sasuke, który słusznie od niej zwiał i włóczy się po świecie. Podobną rolę zdają się pełnić pozostali rodzice, którzy kręcą się w tle jako ci denerwujący rodzice, którzy coś tam pracują i narzekają na swoje dzieci. Wyjątkiem jest chyba tylko Hinata, która dalej jest miłą dziewczyną i Temari, która zdaje się nosić spodnie w swojej rodzinie. Warto tu wspomnieć, że fakt jej małżeństwa z Shikamaru jest jedną z największych zalet tego anime.

Ciekawe są dwie stare postacie, które wielu swego czasu pokochało. Pierwszą jest Konohamaru, który aktualnie pełni rolę jonina. Mimo dorosłości zachowuje się dość głupio i nie różni się wiele od znanego nam Konohamaru. Wspiera on Naruto w jego obowiązkach oraz nadzoruje wioskę pragnąc zapewnić pokój, który wywalczył Naruto. Drugą postacią jest Orochimaru, który znajduje się aktualnie w pozytywnych stosunkach z Naruto i wspiera wioskę znajdującą się pod nadzorem Yamato w jednej ze swoich podziemnych baz-laboratoriów, gdzie wraz z nim przebywają dawni członkowie Taki. Miło jest znowu widzieć tą postać, lecz wydaje się on trochę zbyt spokojny jak na znanego nam Orochimaru. 

Co ciekawe, jest odpowiedzialny za jeden z początkowych ARC’ów z Shinem, lecz nie rozumiem jakim cudem doprowadził do tego (nawet zważając na nową technologię tego świata). W końcu o ile mogę zrozumieć jego eksperymenty na jutsu i kekkei genkai, to (spoiler) jakim cudem mógł on sklonować mangekyou sharingan i stworzyć Shina, a nie potrafi stworzyć takich oczu dla siebie, skoro tak ich pożąda?

Nie można oczywiście zapomnieć o tym, że duża część starych postaci wygląda tragicznie w porównaniu do poprzednich sezonów. Przykłady można wymieniać i wymieniać, ale Gaara, Naruto i Hinata to chyba najlepsze przykłady pomijając grubą Anko. Boruto wydaje się pod tym względem parodiować te postaci przez swój paskudny design. Co zabawne, niektóre z tych postaci w mandze wyglądają jeszcze gorzej, przykładowo Sasuke.

Nie wiem czym to jest spowodowane, ale nawet dziecko potrafiłoby lepiej zaprojektować poszczególne osoby. Jest to o tyle bolesne, że ludzie szczerze dbają o te postaci i patrzenie, jak zostały zmienione na gorsze sprawia odczuwalną przykrość oglądającym. Sam nie byłem w stanie uwierzyć w to, jak wyglądają niektóre postaci, ba, takiego Shino bym nie poznał, gdyby nie powiedzieli jego imienia.

Podsumowując, postacie w Boruto są na tragicznym poziomie. Wielu wrogów nie zapada w pamięć, w sumie prócz Nue i Shina nie pamiętam nikogo z początkowych wątków. Byli co prawda nowi Siedmiu Mistrzów Miecza z Ukrytej Mgły, lecz nie pamiętam jak wyglądali, a z imienia kojarzę tylko Kagurę. Nowe postacie z Konohy są w większości nieistotne i łatwe do zapomnienia lub denerwujące jak Boruto i Chouchou. Stare postacie są cieniem dawnych siebie i fabularnie ich poziom jest gorszy niż w fillerach w Naruto Shippuuden

Boruto stara się tworzyć groźnych wrogów, którzy jednak nie budzą nic prócz przewrotów oczami. Wszystko pogarsza fakt, że Boruto używa słynnego Talk no Jutsu, by zaprzyjaźnić się z wrogami lub przekonać ich do zejścia ze złej drogi. Jest to o tyle głupie, że w odróżnieniu od swego ojca w Naruto Shippuuden, jego syn nie posiada stosownego doświadczenia, by móc wygłaszać mowy, które kieruje do wrogów, a ci nie powinni tak łatwo być przekonywani. 

Sam fakt, że taki Shin czy Przewodnicząca porzuciliby swe plany dlatego, że mówi to im jakiś dzieciak jest głupie, a anime mocno traci na tym, że nie odczuwamy żadnego zagrożenia ze strony wrogów. Wyjątkiem mógłby być Momoshiki, lecz podobnie jak w przypadku innych wrogów, jego cel jest bardzo płytki. Momentami jest to wręcz przerażające, bo uświadamiamy sobie, że prawdopodobnie już nigdy nie spotkamy takich przeciwników jak członkowie Akatsuki i nikt nie zbliży się nawet do Nagato czy Zabuzy, bo aktualnie anime to stawia na prostotę. Co prawda jest szansa, że przeciwnicy z ARC’ów znajdujących się w mandze będą zbliżeni do tych pamiętliwych postaci, lecz szczerze w to wątpię.

Boruto

Jakość oprawy audiowizualnej

Pod wieloma względami oprawa audiowizualna może być najlepszym elementem Boruto. Jednocześnie jest to punkt, o którym napisze najmniej. Kreska anime jest bardzo średnia. Momentami wydaje się niedopracowana i wyblakła, a co najważniejsze, cały czas zdawała się gorsza niż Naruto Shippuuden, czy nawet pierwsze Naruto. Nie wiem jak to możliwe, lecz anime to wygląda po prostu gorzej niż poprzednie sezony. O ile nie jest to takie niezwykłe, wystarczy spojrzeć na wiele innych anime, które spotkało się z taką samą sytuacją (Highschool DxD, Yakusoku no Neverland), to zadziwia mnie, jaki kontrast budzi Boruto w porównaniu do innych wychodzących anime Studia Pierrot.

O ile anime posiada dość ładne momenty podczas walk, to pierwsze kilkadziesiąt odcinków jest widocznym regresem w stosunku do poprzednich sezonów. Sytuacji nie poprawia kolorowość niektórych teł oraz ubiorów postaci. Jest to przeciwieństwo Naruto, gdzie mimo wszystko stroje nie były aż tak wyróżniające się na tle innych. Prawda, że główne postacie były charakterystyczne, lecz dalej wpasowywały się w swoje społeczeństwo. Tu jednak momentami miałem wrażenie, jakby autor starał się odwzorować współczesną modę, co niespecjalnie się w moich oczach sprawdziło. Fakt, niektóre postacie w poprzednich sezonach też nosiły jasne kolory, chociażby Sakura, lecz jakoś nie zauważało się tego aż tak bardzo jak w Boruto.

Widać to nawet w początkowej scenie, gdy Boruto rozmawia z Kawakim i oboje wyglądają bardzo dziwnie. Podczas seansu ja szczerze nie mogłem dostrzec w tych postaciach ninja, lecz zamiast tego widziałem jakieś gimbusy, które posiadają super moce. Kojarzyło mi się to bardziej z Boku no Hero Academia, gdzie każda postać ma unikalny i rzucający się w oczy strój oraz moce, niż z Naruto. Pomijam fakt, że Boku no Hero Academia jest dobrym anime w porównaniu do tego tytułu. Mimo to podobał mi się wygląd niektórych postaci, przykładowo Hanabi, Konohamaru, czy Shino. Były to jednak wyjątki, a wśród dzieciaków niewielu wyglądało, jakby faktycznie byli ninja.

Aspekt wizualny pogarszają też animacje, które czasem wyglądają przyzwoicie, by w innych odcinkach być gorsze niż w fillerach w poprzednich sezonach. Czasem podczas walki przeciwnik rani kogoś bez dotykania go, postacie potrafią poruszać się bez widocznych ruchów kończyn, zupełnie jakby ktoś poruszał tekturowymi figurami w górę i w dół, a momentami nawet wolą pokazywać niebo lub tło zamiast walki, starając się jak najwięcej zaoszczędzić na odcinku. By było gorzej, to ta tendencja wydaje mi się coraz częstsza od kiedy pojawił się Kawaki. Obecne to jednak było nawet w openingach, przykładowo trzecim, gdzie walki wydają się strasznie sztuczne.

Udźwiękowienie wypada trochę lepiej niż kreska. Nie zdarzyło mi się, by muzyka w jakiejś scenie była dla mnie problematyczna lub w jakiś sposób psuła daną scenę. Co prawda nie pamiętam większości utworów lecących w tle, lecz mimo to wydaje mi się, że udźwiękowienie może być najsilniejszym elementem tego anime. Częściowo może tak być dlatego, że wiele tych utworów znamy z poprzednich sezonów, a inne starają się je przypominać.

W przypadku openingów ciężko mi się wypowiedzieć. Podobnie jak w poprzednich sezonach, niektóre openingi Boruto mi się podobały, a inne nie. Prawdopodobnie pod tym względem większość zależy od gustu danej osoby. Endingi podobały mi się bardziej niż openingi i wiele z nich wydawało mi się na znacznie wyższym poziomie.

Boruto

Podsumowanie

Boruto jest, podobnie jak niektóre anime, kiepską kontynuacją, która nie powinna była nigdy powstać. Nie widzę powodu, dla którego Kishimoto stworzył ten tytuł. O ile manga może być w porządku (nie kupuję, nie czytam, nie chcę tego na półce), to anime zdaje się być zmasakrowaną przez Studio Pierrot adaptacją, która z mangą ma tak naprawdę niewiele wspólnego. Dlaczego? 

Otóż, na 280 wydanych do tej pory odcinków tylko 64 jest oparte na mandze a 9 na powieściach. Reszta to tzw. kanon original, które mają uzupełniać mangę. Stoją jednak na poziomie fillerów i z czasem zacząłem się zastanawiać, czy nie powinienem ich po prostu nazywać fillerami. Sprawia to problem z obiektywnym odbiorem historii Kishimoto, gdyż tylko 26% anime jest zgodne z mangą. O ile fillery zawsze były problemem tej franczyzy, to z każdym sezonem jest tego coraz więcej.

Boruto posiada liczne wady, które wraz z seansem tylko się nawarstwiają. Główny bohater to rozpuszczony i denerwujący dzieciak, który wiecznie jest obrażony na kochanego przez fanów Naruto. Do tego w porównaniu do ojca, jemu nagle wszystko wychodzi. Jest dziedzicem Uzumakich i Hyuuga, posiada ogromne zasoby chakry, naturalne umiejętności czyniące z niego doskonałego ninja, pseudo byakugana, wiele zaawansowanych technik jak kage bunshin czy rasengan, a także jest wzorowany na jakiegoś OP protagonistę, który ma być mesjaszem całego świata. O ile można to było tolerować do pewnego stopnia, to bzdury pokroju niewidzialnego rasenganu były przegięciem. Pomijam fakt, że jest uczony przez Sasuke.

Większość postaci w Boruto jest gorszymi i nieudanymi kopiami starych postaci. Większość dzieciaków jest pokazana jako bardzo utalentowane, kreowane są na wspaniałych ninja mimo uczęszczania do akademii (przypominam, akcja Naruto ma miejsce w ostatnich dniach uczęszczania Naruto do tej placówki). Swoim zachowaniem często denerwują. Przykładowo pierwszy odcinek to narzekanie Boruto i Shikadaia na to, że muszą uczęszczać do tej akademii.

Walki są nudne i przewidywalne, postacie często używają dobrze nam znanych ataków, lecz wyglądają gorzej, niż w poprzednich sezonach. Wrogowie nie budzą zainteresowania i szacunku, Naruto i Sasuke zostali znerfieni, bo inaczej wszystko by rozwiązali bez problemów. Anime nie posiada większego celu od kiedy za główny wątek postawili atak kosmitów, a postać Kawakiego od początku zraziła odbiorców przez głupie sceny z przyszłości.

Boruto nie jest też konsekwentne. Zepsuty w Shippuuden balans siły został jeszcze bardziej zepsuty w tym sezonie, gdzie każdy większy antagonista wydaje się zbliżony poziomem do Madary czy Kaguyi. Nigdy nie wiadomo, jaką głupią moc wyciągnie się zza pazuchy, co obaliło całkowicie jakikolwiek sens, by to dalej było anime o ninja. Nie ułatwia tego wszechobecna technologia, która wcześniej była bardziej obca i tajemnicza z powodu izolacji wioski, dzięki czemu taka dystopijna wręcz Wioska Deszczu sprawiała tak wielkie wrażenie.

Świat ninja jest martwy podobnie jak ta franczyza. Zniszczenia poczynione przez Boruto są ogromne i szczerze wolałbym, gdyby to anime nigdy nie powstało. Mogłoby sprawdzać się jako pojedynczy film, lecz stworzenie z tego tasiemca bez bogatego materiału źródłowego jest dla mnie głupotą. Sytuacji nie poprawia tu fakt, że główny bohater nie posiada żadnych widocznych marzeń do których dąży. On po prostu bytuje i jest targany przez historię, co jest wyjątkowo nudne i ukazuje nam spory kontrast do Naruto, który od dziecka trzymał się swojego marzenia i robił wszystko, by móc je spełnić.

Anime nie ogląda się przyjemnie, człowiek nudzi się i męczy na przemian brnąc coraz to dalej w bzdurne wątki, jakie zostają wprowadzane przez twórców. Sam miałem dość. O ile nigdy nie porzucam anime, to miałem na to wielką ochotę przy Boruto. Nie jest to może najgorsze istniejące anime, ale jest daleko poza średnim poziomem.

Osobiście oceniłem Boruto jako anime 4/10, lecz ocena ta może jeszcze spaść, gdyż nie miałem czasu i sił psychicznych, by dogonić aktualne wydarzenia. Zważając, że nawet z uwzględnieniem słabych fillerów byłem gotów wystawić Naruto Shippuuden 7/10 mówi samo za siebie. Nie ma to większego znaczenia, czy mamy do czynienia z adaptacjami rozdziałów mangi, czy oryginalnym kontentem, gdyż są one prawdopodobnie na podobnie niskim poziomie.

Poważnie odradzam zabieranie się za to anime, gdyż jest ono wyjątkowo złe. Jest to upadek wyjątkowo bolesny dla franczyzy, która miała dość dobrą historię zamknięta w aż 720 odcinkach. Nie widzę powodów, dla którego twórca i Studio Pierrot mieliby dalej doić tą na wpół martwą krowę. W końcu nie ma szans, żeby to anime się odbiło. Najlepsze co mogłoby zrobić, to zwiększyć poziom na tyle, by ostateczna ocena wyniosła 5 lub nawet 6/10. Osobiście jednak wątpię, byśmy w przyszłości dostali coś dobrego i raczej wszystko będzie na podobnym, jeśli nie niższym poziomie.

P.S. Boruto wiecznie kojarzy mi się z imienia z Borutą, naszym rodzimym diabłem. Z tego powodu nie mogę patrzyć na tą postać inaczej, jak na innego diabła, który objawił się we franczyzie Naruto w celu jej całkowitego unicestwienia.

Polecam moje inne recenzje, przykładowo Mieruko-chan czy Ghost Stories.

TheMrEmperror

Naczelny recenzent Strefy mający na koncie tysiące tytułów.

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Iksemte
Admin
1 rok temu

Ściana tekstu, czas na lekturę.

1 rok temu

Za długie nie czytam 😀

ShadowTypie
1 rok temu

Przeczytałem artykuł i z częścią się zgadzam a z czescią nie. Zacznę od tego że odcinki oparte na mandze są bardzo dopracowane i nie kiedy rozszerzone względem materiału mangowego co jest na plus (jak wychodzi każdy sobie może ocenić) Moim zdaniem głównym błędem anime jest to że wystartowało o wiele lat za wcześnie, nie mając przygotowanego odpowiedniej ilości materiału do ekranizacji i dlatego mamy to co mamy. O ile Boruto w pierwszych odcinkach jest bardzo irytujący, to w późniejszym etapie historii widć zmianę w jego postaci (kanony niszczą charakter postaci) dlatego głównie w odcinkach nie za bardzo możemy zobaczyć te zmiany w przeciwieństwie do mangi. Taka ciekawostka że pierwsze arci to nie Kishimoto tworzył tylko Kodachi i jeśli chodzi o nerfy postaci to możemy obwiniać tylko jego. Kiedy Kishimoto przejął pałęczke po Kodachim, stara się naprawić wszystko, ale minie kilka lat nim te zmiany dostrzeżemy w anime. Ja od początku byłem zdania że jak ma powstać anime to najlepiej jako sezonowe całkowicie oparte na wydarzeniach z mangi.

Klaudia
Klaudia
3 miesięcy temu

Zgadzam się z tobą. Dla mnie BORUTO nie powinno wgl powstać…Na początku byłam zachwycona, że ooo kolejna kontynuacja Naruto tylko, że jego syna itd…, ale jak się dowiedziałam, że Naruto wyrządzi takie wielkie zniszczenia + słyszałam że przez niego wszyscy mają jakby (umrzeć), nie wiem i jak się dowiedziałam o tym, że moi ulubieńcy z Naruto i Naruto Shippuuden’a mają zginąć przez głupiego bachora, stwierdziłam, że nie obejrzę Boruto. 2 sprawa…fastfoody i technologia…bardzo zniechęciło mnie już po 1 odcinku Boruto, widząc te wszystkie rzeczy typu ” komputer, jakieś gierki w które grał kolega Boruto i pociąg..” Ja nie wiem jak wy ale dla mnie odbudowanie wioski i jeszcze wynalezienie takich rzeczy w około 12 lat to trochę dziwne, że tak szybko. I po 3 Boruto NIE MA TEGO KLIMATU CO NARUTO I NARUTO SHIPPUUDEN!!!! A i jeszcze jedno, jak zobaczyłam że w Boruto nie używa się swojej chakry tylko jest w takich mini tabletkach to to już przegięcie…Naruto w wieku Boruto sam próbował się czegokolwiek nauczyć żeby być lepszym i silniejszym, a Boruto? Szkoda słów…żałosna kontynuacja tasiemca. Dla mnie TO ANIME KOŃCZY SIĘ NA NARUTO SHIPPUUDEN I dziękuję