AnimeRecenzje

Sword Art Online — czyli dlaczego SAO „SSAO”

Sword Art Online

Sword Art Online jest prawdopodobnie jednym z najbardziej znanych anime wszech czasów. To emitowane w drugiej połowie 2012 roku 25 odcinkowe anime stało się kultowe i niezwykle popularne wśród fandomu mangi i anime, a jego status jako wybitnego dzieła utrzymuje się nawet po dekadzie, mimo iż nie wydaje się zyskiwać wielu nowych fanów.

Na początek 2023 roku Sword Art Online zwane powszechnie SAO posiada ponad sto odcinków i kilka filmów kinowych, z czego dwa były nawet puszczane w polskich kinach, a jeden z nich, najnowszy, wciąż znajduje się w kinowym repertuarze. Sword Art Online jest również popularne w Polsce nie tylko z powodu powszechnie znanej serii anime, ale także wydawania powieści, która doczekała się ponad 25 tomów.

Jak jednak prezentuje się Sword Art Online po upływie ponad 10 lat? Czy tytuł ten dalej jest czymś rewolucyjnym i wybitnym pod niemalże każdym względem? Czy jest to coś, co warto obejrzeć samemu lub z przyjaciółmi oraz czy warto go komuś polecić? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w niniejszej recenzji, która będzie zawierała także krótki oddzielony fragment ze spoilerami, który ma dokładniej przedstawić, dlaczego SAO ssało.

Fabuła

Sword Art Online dzieje się w odległej przyszłości, a dokładniej historia rozpoczyna się 22 października 2022 roku. W tej alternatywnej wersji naszego świata technologia jest bardziej rozwinięta, dzięki czemu udało się stworzyć gogle do wirtualnej rzeczywistości umożliwiające pełne zanurzenie w grze, czyli coś, co od czasu wyjścia tego anime wiele firm stara się desperacko stworzyć.

Gogle przypominające hełm nazywają się NerveGear i przekierowują świadomość użytkownika do gry, pozwalając mu postrzegać tamtejsze ciało jako własne i poruszać nim za pomocą umysłu. Ów hełmy tworzone są przez wielką firmę Argus, która zajmuje się tworzeniem gry i rozwijaniem wirtualnej technologii.

22 października 2022 roku w Japonii ma miejsce wielkie wydarzenie, a mianowicie premiera pierwszej gry VRMMORPG. Ów gra działa na podstawie NerveGear’a, który, podobnie jak SAO, został wydany przez Argus. Start Sword Art Online jest wielkim wydarzeniem, który zainteresował nie tylko Japonię, ale najwidoczniej cały świat. Jednak już tutaj pojawiają się pierwsze problemy tego anime, a mianowicie fakt, że wydano tylko 10 000 egzemplarzy tej gry.

Liczba ta może zaskoczyć każdego, kto chociaż trochę orientuje się na rynku gier. Dlaczego było tak mało osób? Powód jest prosty. Autor nie znał się zupełnie na grach MMO, nie wspominając o rynku gier w momencie tworzenia Sword Art Online. Poważnie. Anime i powieści wielokrotnie pokazują, że autor nie zbadał odpowiednio tego, o czym chciał pisać. Sprawia to, że wiele rzeczy w Sword Art Online nie ma zupełnie sensu. Dotyczy to przede wszystkim: procesu marketingu gry, dochodów i finansów firmy sprzedającej gry, a także najważniejszego, czyli funkcjonowania gry MMORPG.

Przykładów takiego stanu rzeczy jest bardzo dużo, lecz wyjaśnię to dopiero w części spoilerowej, gdyż niektóre problemy tego anime ocierają się o poważne spoilery i nie mogę o nich swobodnie pisać tutaj, by komuś nie zepsuć ewentualnej przygody z tym tytułem. Pomińmy więc fakt, że Sword Art Online to gra będąca chyba największą katastrofą finansową w historii rynku gier i skupmy się na właściwej fabule.

Anime opowiada o 10 tysiącach graczy, którzy w dniu premiery gry przenoszą swe świadomości do tytułowej gry Sword Art Online. MMO ma miejsce w ogromnym latającym zamku zwanym Aincrad. Zamek posiada 100 pięter chronionych przez 100 potężnych bossów. Każde piętro cechuje się nie tylko własną florą i fauną, lecz także ogromnymi rozmiarami. Z książek dowiadujemy się, że pierwsze piętro miało 10 km średnicy, więc kolejne, mimo że mniejsze, również były niezwykle potężne.

Gra wypełniona jest różnymi przeciwnikami, mini bossami, questami i miastami, które cechują się unikalnym klimatem. W Sword Art Online nie występuje magia i walczy się tylko przy użyciu Technik Miecza. Główny wątek fabularny SAO skupia się na dotarciu do Rubinowego Pałacu i pokonaniu bossa na ostatnim piętrze. Dlaczego? Nie wiemy, gdyż lore Sword Art Online jest jeszcze mniej wyjaśnione niż w przypadku Dark Souls i prawdopodobnie powód istnienia tego celu jest nieuzasadniony. Ot najprostszy pomysł, jaki istnieje, pokonywanie kolejnych pięter i bossów, by pokonać tego na samym szczycie.

Anime nie skupia się jednak na tym wątku fabularnym, lecz na czymś innym. Otóż w dzień premiery gry okazuje się, że Sword Art Online jest pułapką, która uwięziła wewnątrz wszystkich graczy bez możliwości wylogowania. Twórca gry informuje więźniów, że Sword Art Online jest grą, w której śmierć postaci oznacza śmierć w prawdziwym życiu. W jaki sposób? Otóż przypominający hełm NerveGear w momencie śmierci lub próby zdjęcia usmaży mózg gracza za pomocą promieniowania przypominającego to z mikrofalówki.

By się uwolnić, gracze muszą pokonać wszystkie piętra zamku i pokonać finałowego bossa, kiedy to wszyscy zostaną wylogowani. W ten sposób rozpoczyna się gra na śmierć i życie, która zmusza dorosłych i młodzież do walki z potworami w celu uzyskania wolności i powrotu do swojego świata.

Mylą się jednak ci, którzy myślą, że będziemy oglądać powolną podróż głównego bohatera po piętrach Aincradu w celu uzyskania wolności. Otóż anime jest niewyobrażalnie przerushowane. Jest to jedno z najbardziej zrushowanych anime w historii, przez co może niezwykle denerwować i zawieść widzów. Nie chcę wdawać się w szczegóły, lecz nie ujrzycie większości zamku, a podróż protagonisty jest nam w większości nieznana. Część tych problemów będę omawiać w części spoilerowej, gdyż będę musiał przy tym wspominać o wydarzeniach mających miejsce przez całe anime.

Sword Art Online

Postacie

Sword Art Online przedstawia nam losy jednego z graczy, Czarnego Szermierza Kirito, który był jednym z tysiąca beta testerów i jest znany jako solowy gracz. Jest 14-letnim chłopakiem, który wydaje się lekkim introwertykiem. Podobnie jak anime, zyskał on niezwykłą popularność, lecz nie rozumiem dlaczego. Otóż Kirito jest postacią dość nudną i przez większość czasu nieinteresującą.

Przypomina typowego bohatera shounenów, który, mimo że ma jakieś problemy, to zawsze stara się czynić dobro i mimo bycia zamkniętym w sobie zdobywa wielu przyjaciół i harem dziewcząt. Co prawda anime ma w pierwszym sezonie parę wybitnych momentów pokazujących charakter Kirito i sprawiających, że nie jest nam obojętny, lecz o żadnym z nich nie mogę mówić, bo dotyczą one najważniejszych momentów fabularnych.

Prócz Kirito w anime poznajemy jeszcze wiele innych postaci. Niestety część z nich ma dla siebie jeden odcinek i potem nigdy więcej ich nie widzimy, bądź przewijają się gdzieś w tle bez żadnego znaczenia dla fabuły. Absurdu dodaje to, że w anime przewijają się postacie ważne dla wszystkich sezonów, które pojawiają się w jednej lub dwóch scenach i nie poznajemy nigdy ich imion.

Obok Kirito mamy jeszcze drugą główną postać, którą jest Asuna. Jest ona pod wieloma względami lepsza od Kirito, gdyż ma bardziej interesujący charakter i wydaje się bardziej przyjemna do oglądania. Asuna to silna wojowniczka, która szybko z solowego gracza staje się wice-dowódczynią najpotężniejszej gildii w grze i robi wszystko, by uratować uwięzionych graczy. Jest ona bardzo ważna fabularnie i interesująca, przez co w porównaniu do innych kobiet w anime nie jest tylko częścią haremu lub kimś, kto pojawia się w jednym epizodzie i o nim zapominamy, a pełnoprawną bohaterką tej historii.

Sword Art Online ma niestety problem z antagonistami i ogólnie postaciami. Większość spotykanych przez nas osób jest bez znaczenia, gdyż jak już wspominałem, pojawiają się epizodycznie. Istnieją co prawda postacie pokroju Kleina czy Agila, którzy pojawiają się wielokrotnie, lecz nie wydają się jakoś specjalnie rozbudowanymi i ciekawymi postaciami. Dotyczy to również bossów, którzy są bezmyślni i pojawiają się praktycznie zawsze na jeden odcinek.

Najbardziej interesującą postacią wydaje się Kayaba Akihito, twórca Sword Art Online i NerveGear’a. Jest to bardzo złożona i ciekawa postać, lecz niestety jej omawianie to poważne spoilery. Powiem tylko, że może być nie tylko najlepszą postacią w pierwszym sezonie, lecz również w całym anime.

Sword Art Online

Część spoilerowa

Sword Art Online to anime ze zmarnowanym potencjałem, co jest spowodowane niezrozumiałymi dla mnie działaniami autora. Otóż anime nazywa się Sword Art Online, gdyż opowiada o historii graczy uwięzionych w grze pod tym samym tytułem. Dlaczego więc Aincrad występuje tylko przez połowę anime? Dlaczego powieść mająca 27+ tomów pod tytułem Sword Art Online poświęca tylko 2 tomy na zabójczą grę? Jaki sens jest to ciągnąć dalej po tym, jak Aincrad miał tak wybitny finał? Nie potrafię tego zrozumieć.

Potencjał drzemiący w Sword Art Online umożliwiał stworzenie tasiemca opowiadającego tylko o Aincrad. Każde ogromne piętro Aincradu łatwo może pomieścić wiele historii i przedstawić nam dorastanie i zmianę charakteru Kirito oraz innych postaci, lecz zamiast tego otrzymujemy niezwykle zrushowane dzieło, które streszcza 2 lata życia protagonisty w kilka odcinków. Jest to niezwykle smutne, gdyż przez to nie widzimy, jak postępuje jego przemiana i z odcinka na odcinek potrafi zachowywać się zupełnie inaczej.

Sytuacji nie poprawia fakt pominięcia niemalże wszystkich pięter i zaprezentowania nam zaledwie kilku z nich. Stwarza to ciągle narastające problemy, gdyż anime ma charakter epizodyczny. Mamy jeden odcinek poświęcony Silice, jeden Lisbeth, ale zważając, ile zostało pominięte, to niewiele wnoszą do historii. Historia Asuny wydaje się zupełnie pocięta i do pewnego momentu nic o niej nie wiemy, a potem zachowuje się inaczej, niż pamiętamy i jest już wice-dowódcą Rycerzy Krwi. Jest to zwyczajnie absurdalne.

To jednak nie wszystko, bo w anime przewijają się inne postacie, których normalnie nie masz prawa znać. Dotyczy to chociażby Argo, która pojawia się na jakieś 10 sekund w 1 odcinku i więcej o niej nie słyszymy do momentu, aż nie pojawiają się filmy Progressive, o których to będą osobne recenzje. Podobnie z członkami Laughting Coffin. Widzimy jak PoH przewija się na ekranie kilkukrotnie, lecz ani razu nie słyszymy jego imienia.

Tak samo z towarzyszącymi mu XaXą i Johnnym Blackiem, którzy są niezwykle istotni od strony historii Aincrad, ale widzimy ich tylko raz (pomijając 14 odcinek, gdzie pojawiają się ich nicki na tle wielu innych). Jest to o tyle głupie, że każda z tych postaci mogłaby być doskonałymi antagonistami w Aincrad i służyć jako tacy przez wiele sezonów, lecz niestety autor praktycznie nic nam o nich nie powiedział. Z jednej strony to zabawne, jak poznajemy ważne postacie w 1 sezonie anime przez oglądanie kolejnych sezonów i filmów wychodzących dekadę później, lecz z drugiej jest to żałosne, bo rozumiemy, ile zostało pominięte i zmarnowane. Wolałbym mieć 50 odcinków opowiadających o samym wątku Laughting Coffin w Aincrad, niż dostać taki rush.

Jak już wspominałem w fabule, anime posiada wiele problemów. Nie chodzi mi o takie głupoty jak śmierć Diavela lub zmiana jednego odcinka w historię detektywistyczną, która, mimo że ciekawa ze strony lore, to z powodu rushu wydaje się nie mieć żadnego znaczenia. To, z czym mam największy problem, jest nieobeznanie autora na temat gier.

Sword Art Online jest grą, która nie powinna nigdy powstać. Powodem jest wyjątkowo niska sprzedaż, która jest bezużyteczna, zważywszy na ilość pieniędzy, jakie Argus musiał wydać na sam marketing gry. Nawet jeśli gra chodziła po 10 tysięcy jenów za sztukę, to Argus zarobiłby na niej 100 mln jenów. Zapewne duża część tego poszłaby na sam marketing. A gdzie zwrot kosztów produkcji Sword Art Online

Produkcja takiej gry musi kosztować setki milionów dolarów. Nawet jeśli przyjmiemy, że gra kosztowała 67 850 750 000 jenów, czyli jakieś pół miliarda dolarów (zważywszy na rozmach Aincrad), to widzimy, jak wielka jest różnica między zarobkiem koniecznym a uzyskanym. Jest to dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Absurdu dodaje tu fakt, że Sword Art Online było bardzo pożądaną grą i spotykamy w historii osoby, które chciały ją kupić, ale nie mogły, bo w kilka godzin została wyprzedana. 

Nawet gdyby na start było 100 tysięcy graczy, to i tak wydaje się za mało, bo przy takim hypie, jaki był pokazany na tę grę w połączeniu z faktem, że jest to pierwsza VRMMO oparta o system Pełnego Zanurzenia, to liczba graczy w pierwszych dniach powinna wynosić kilka milionów. Pomijam tu fakt, że trafiły tam osoby tylko z Japonii i z jakiegoś powodu tak masywna gra najwidoczniej nie została wypuszczona w żadnym innym kraju na świecie. Można by to zrozumieć, jakby był to jakiś przedpremierowy testowy serwer, lecz anime nic takiego nie sugeruje.

Sword Art Online ma zresztą problemy w samej mechanice. Otóż wiemy, że zasoby są najwidoczniej nieskończone, bo przeciwnicy, na których się leveluje, nieustannie się odradzają (nie uwzględniam bossów). Ponadto questy można brać tak długo, jak się już ich nie robiło, więc również można się na nich wzmacniać. Mimo to widzimy problemy związane z levelowaniem postaci. Dlaczego? Przecież można farmić w nieskończoność, nawet jeśli exp z czasem spada i wynosi 1pkt. 

To, jak i wiele innych aspektów tej gry sprawiają, że myślący widz ciągle zadaje sobie pytania, w jaki sposób to wszystko ma prawo działać, co w połączeniu z ogromnym rushem jest niezwykle problematyczne. Ponadto, w jaki sposób dopuszczono tę grę do produkcji, gdyż nie miała prawa przynieść zysku dla firmy, czy chociażby zwrócić kosztów produkcji.

Skoro już mowa o rushu, to tu występuje kolejny wielki problem. Jest nim podział anime na 2 części. Pierwsze 14 odcinków pokrywają Sword Art Online, a pozostałe Alfheim Online. Pierwsza połowa anime cechuje się strasznym rushem, kondensując 2 lata rozgrywki do kilku odcinków przy bardzo fascynującym świecie z ogromnym potencjałem i dość przyzwoitą, mimo rushu, fabułą, podczas gdy druga nie ma rushu i prowadzona jest spójnie oraz odpowiednio, lecz jest zwyczajnie nudna w odróżnieniu od Aincrad. Powoduje to problem z oceną anime, gdyż dostaliśmy bardzo dziwny miszmasz.

Mówię raczej za wszystkich, gdy stwierdzę, że Sword Art Online powinno skończyć się wraz z upadkiem zamku, a jeśli musiałaby powstać kontynuacja, to ALO powinno być osobnym sezonem lub najlepiej jednym bądź dwoma filmami.

Mógłbym tu poruszyć jeszcze inne problemy, chociażby: niezrozumiałe lore, niemożliwość zdjęcia NerveGear’a, mechanika walki w SAO czy problematyczny romans, lecz nie chcę się dalej pastwić nad tym sezonem, skoro i tak pojawią się recenzje pozostałych sezonów i filmów Progressive, które jeszcze bardziej rozwalają całą franczyzę trzymającą się momentami na samych trytytkach.

Sword Art Online

Oprawa audiowizualna

Pod względem audiowizualnym Sword Art Online sprawdza się bardzo dobrze. Kreska do dziś jest niezwykle ładna. Dotyczy to nie tylko postaci, lecz przede wszystkim teł i potworów, które są pozbawione jakże irytującego CGI. Poszczególne piętra wyglądają wspaniale i bardzo żałuję, że nie możemy przez więcej odcinków podziwiać wspaniałej twórczości Kayaby. Walki w anime prezentują się ciekawie, lecz często są dość krótkie. Od czasu do czasu zdarzają się jednak pojedynki, które są niezwykle satysfakcjonujące, zarówno w pierwszej, jak i drugiej połowie anime.

Pod względem udźwiękowienia również nie mam nic do zarzucenia. Utwory ze Sword Art Online wciąż są niezwykle dobre. Openingi i endingi wydają się niemalże kultowe i wciąż trzymają poziom, a jeden utwór pojawiający się w anime zaledwie kilka razy jest na tyle wybitny, że musiałem przez wzgląd na niego podwyższyć ocenę anime. Dla zainteresowanych, chodzi o utwór lecący po raz pierwszy podczas spotkania z Krzemiennookim.

Sword Art Online

Podsumowanie

Sword Art Online jest problematycznym anime pod bardzo wieloma względami. Posiada zmarnowany potencjał spowodowany rushem oraz dość niską jakościowo fabułę, która jest w pierwszej połowie mocno uszkodzona przez wspomniany rush. Postacie nie są specjalnie interesujące i ciężko je polubić. Jedyne, co może ratować Sword Art Online, to oprawa audiowizualna oraz fakt, że nie było bardzo męczące.

Tytuł ten z pewnością się zestarzał, lecz tylko ze względu na fabułę i postaci, gdyż piękna szata wciąż pozwala utrzymać pozory bycia bardzo dobrym anime. Niestety, uważam Sword Art Online za tytuł, który utrzymuje się przy życiu tylko dzięki swojej kultowej randze i dużym fandomie, które raczej nie chce widzieć problemów tego anime.

Pierwszy raz widziałem Sword Art Online chwilę po zakończeniu emisji, gdzie obejrzałem całość na jednym posiedzeniu. Anime bardzo mi się wtedy podobało, głównie dlatego, że było czymś nowym, a i ja nie miałem bardzo dużo tytułów na koncie. Niestety dziś już tak na to nie patrzę i byłem mocno zawiedziony poziomem tego dzieła. ARC Aincrad, uważany przeze mnie za najlepszy ARC w tym anime wydał się o wiele gorszy, niż zapamiętałem, co jest spowodowane właśnie rushem i pomijaniem wielu interesujących wątków. Paradoksalnie druga połowa anime była lepsza, niż zapamiętałem, mimo że dalej była nudna.

Osobiście oceniłem Sword Art Online jako anime 7/10, lecz bardziej zasłużone byłoby 6/10. Nie dałem jednak tej oceny z uwagi na genialne utwory i jakąś lekką satysfakcję po ostatnim odcinku. Gdy jednak myślę o ilości potencjału, jaki został zmarnowany, to naprawdę ciężko oceniać to anime sprawiedliwie.

Sword Art Online jest anime, które z pewnością spodoba się osobom młodym, które szukają czegoś przyjemnego dla oka i prostego. Z tego samego powodu anime może bardzo się spodobać nowym widzom, którzy nie mają na koncie wielu anime. Sword Art Online może ponadto być dobrym wyborem dla dzieci oraz jako pozycja na pierwsze anime dla osób w wieku 11-16 lat. Więcej o tym możecie przeczytać w moim rankingu.

Co jednak z osobami starszymi i tymi, którzy widzieli już setki tytułów? Uważam, że możecie dać szansę Sword Art Online, lecz nie jest to raczej tytuł, który uznacie za coś wybitnego i koniecznego do obejrzenia. SAO jest zwyczajnie średnie i proste, mimo że broni się świetną oprawą audiowizualną. Niestety kiepski poziom fabularny, stereotypowe postacie bez większej głębi i niewiedza autora powieści sprawiają, że SAO jest anime, które trochę ssało.

Polecam moje inne recenzje, przykładowo Overlord lub Shijou Saikyou no Daimaou, Murabito A ni Tensei suru.

TheMrEmperror

Naczelny recenzent Strefy mający na koncie tysiące tytułów.

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments