Gantz — krwawa strzelanka z kosmitami
Lubisz survivale? Lubisz krwawą akcję? Lubisz spore natężenie seksapilu? Lubisz debili? Jeśli tak, to GANTZ z pewnością przypadnie ci do gustu. Co prawda owo anime liczy już na karku kilka wiosen oraz jest jednym z przykładów złych adaptacji, jednak jako samodzielne dzieło wciąż sprawdza się całkiem nieźle.
Zanim przejdziemy do konkretów, to muszę poinformować, że ta recenzja będzie dość specyficzna, bo będę w niej omawiał zarówno serial, jak i film GANTZ wykonany w całości w CGI i będący przykładem jednego z nielicznych anime, gdzie technika full CGI jest moim zdaniem naprawdę dobra.
Dlaczego omawiam je oba? Cóż, z powodu skopanej adaptacji serialu, to bez znajomości mangi nie zrozumie się raczej, jak film łączy się z serialem. Ponadto film nie jest adaptacją mangi tylko oryginalnym dziełem, choć paradoksalnie wydaje się lepszą prezentacją tego, czym naprawdę jest GANTZ i o czym traktuje manga. Z tego względu, niniejsza recenzja będzie też miała trochę inny format, niż zazwyczaj. Po więcej informacji zapraszam do recenzji.
Fabuła i postacie — serial
GANTZ ma wielu bohaterów, lecz w przypadku adaptacji anime, zarówno filmu, jak i serialu, skupia się na dwóch nastolatkach: narwanym i szukającym szacunku Keiu i poważnym oraz sztywnym Katou. Obaj niegdyś się przyjaźnili, lecz w wyniku dorastania doszło między nimi do poróżnień i teraz mają do siebie dystans, utrzymywany głównie przez Keia. Do ich ponownego spotkania dochodzi w metrze, gdzie widzą, jak pijany starzec wpada na tory. Katou biegnie mu na pomoc, lecz nie ma dość sił, by go uratować. Widząc Keia, prosi go o pomoc i ten niechętnie tak robi. W ostatniej chwili ratują pijaka, lecz dla nich jest już za późno i giną na miejscu. THE END? Nie.
Nasi protagoniści budzą się w dziwnym pokoju pełnym ludzi, gdzie znajduje się podejrzana czarna kula. Zwie się ona GANTZ i nikt nie wie o niej nic więcej. Wydaje się jakimś kosmicznym artefaktem o wielkich możliwościach przewyższających ludzkie zdolności. Kei i Katou dowiadują się, że GANTZ przywrócił ich wszystkich do życia, by mogli co jakiś czas udawać się na łowy. Na czym one polegają? Otóż Ziemię odwiedzają liczni kosmici, których GANTZ woli widzieć martwych, dlatego powtórnie narodzeni ludzie mają ich mordować bez żadnych skrupułów. GANTZ nie jest anime dla osób o słabych nerwach, gdyż jest niezwykle brutalne. Postaci giną na prawo i lewo, a nikt nie jest bezpieczny.
Z uwagi na to, że anime mówi o grupie postaci, a co jakiś czas dochodzą nowe, to nawet dwójka naszych protagonistów nie jest bezpieczna i w każdej chwili mogą utracić życie. To jednak nie koniec, gdyż jest szansa, by poległy łowca został ożywiony przez GANTZ, jednak to kosztuje astronomiczną ilość punktów, które pozyskują za swoje działania w trakcie każdej misji. Cena jest tak wysoka, że nawet sto misji może nie wystarczyć, by przywrócić utraconego przyjaciela do życia, a że za punkty można kupować lepsze wyposażenie i rozmaite dobra materialne, to ciężko jest oszczędzać i mało kto by chciał to robić.
Warto tu nadmienić, że to anime jest bardzo realistyczne, dlatego nawet elitarni łowcy mogą w każdej chwili zginąć, gdyż kosmici są często tak potężni, że wydają się poza zasięgiem ludzi. Z uwagi no to, że anime nie ma elementów gry, pomijając możliwość kupowania przedmiotów i GANTZ’a oraz wykorzystywania zaawansowanej technologii, to każdy zginie, jeśli mu się przebije serce. No, może prócz kosmitów.
Innymi słowy, oglądamy grupę słabych ludzi zmuszonych do walki z kosmitami, którzy w zdecydowanej większości mogą zabić naszych bohaterów jednym ruchem. Z uwagi na realizm, jest mnóstwo gore, a ludzie często zachowują się jak zwykłe śmieci. Czy wspomniałem, że nie można zrezygnować z łowów? Nie? Otóż jeśli nasi bohaterowie zawalą misję lub opuszczą jej obszar, to zostają wyeliminowani. Uroczo, prawda?
Fabuła i postacie — film
GANTZ: O, jak nazywa się ów film z 2016 roku, jest produkcją dość specyficzną. Otóż widziałem ją, jak należy, po serialu, a mimo że nie lubię CGI, to film był nieporównywalnie lepszy od serialu. Skupia się on niemalże w całości na jednej misji, gdzie pojawia się zagrożenie na wręcz absurdalnym poziomie trudności. Śledzimy tu losy Katou, który zostaje ożywiony przez GANTZ’a po tym, jak Kei poległ niedawno jako bohater w oczach innych uczestników. Katou ma dziury w pamięci i niewiele pamięta, dzięki czemu film ten może być dobry do zapoznania się z klimatem GANTZ’a przed lekturą mangi, która jest nieporównywalnie lepsza od adaptacji.
O ile film nie adaptuje żadnego fragmentu mangi, to doskonale ukazuje klimat GANTZ. Jest krwawo, groźnie i wszędzie pełno adrenaliny. Ze względu na to, że jest to samodzielne dzieło, choć z uwagi na naturę GANTZ można by to wepchnąć bez problemu gdzieś pomiędzy ARC’i mangi, to nie możemy w żadnym wypadku wiedzieć, jak potoczy się ta historia. Brak materiału do adaptacji i pobieżna znajomość franczyzy sprawiają, że film może skończyć się w każdy sposób, łącznie ze śmiercią wszystkich dobrych postaci z rąk kosmitów. Ponadto znam wiele osób, które bardzo nie lubią Keia i preferują postać Katou, dlatego ten film może być o wiele bardziej przystępny niż serial, gdzie główne skrzypce gra Kei.
W przypadku fabuły film jest o wiele bardziej zwarty, gdyż serial przez 26 odcinków śledzi kilka różnych misji, które często mocno się od siebie różnią. Mamy dzięki temu przyjemną różnorodność, lecz większość misji wydawała się mieć dość niską wagę. Inaczej jest właśnie w filmie, gdzie mamy, po wprowadzeniu, tylko jedną bardzo ważną misję, która od samego początku pokazuje, że wręcz zależą od niej losy planety.
Oprawa audiowizualna
Serial GANTZ wyszedł w 2006 roku, więc trochę się zestarzał. O ile nie nazwałbym tego brzydko wyglądającym dziełem, to dla wielu może prezentować się średnio, jak było też w moim przypadku. Ma bardzo dobre udźwiękowienie, choć wydawało mi się, że nie zawsze pasowało do tego, co działo się na ekranie. Gore wygląda zacnie, choć nie jest jakieś wybitne. Dużym plusem są aktorzy głosowi, którzy, jak pamiętam, sprawiali się dobrze.
W przypadku GANTZ: O mamy do czynienia z filmem wykonanym w full CGI, podobnie jak np. Beastars, Dragon’s Dogma czy Houseki no Kuni. Jednakże moim zdaniem GANTZ: O jest jednym z najlepiej wyglądających filmów anime wykorzystującym full CGI, jeśli nie najlepszym. Oprawa wizualna prezentuje się fenomenalnie, a udźwiękowienie jest wybitne, przez co film wydaje się pod każdym względem przewyższać serial.
Podsumowanie
GANTZ to klasyk, który nie zestarzał się bardzo dobrze. Oglądałem serial dwukrotnie w odstępie jakichś 10 lat od siebie i nadal uważam je za dość średnie anime, jeśli nie jest się wielkim miłośnikiem obecnych w serialu schematów i elementów pokroju krwawych strzelanin z kosmitami. Film jednak bardzo mnie zaskoczył, gdyż nie miałem wobec niego wielkich oczekiwań, a nie dość, że przewyższył serial pod każdym względem, to jeszcze zachęcił mnie do czytania mangi i pozostał na stałe w pamięci dzięki wybitnej kreacji głównego przeciwnika. Różni się tym samym od serialu, z którego w pamięci zapadł mi tylko pierwszy kosmita i to tylko dlatego, że wyglądał absurdalnie.
Osobiście oceniam serial jako anime 5/10, choć głównie dlatego, że nie przypasował mi klimat i postacie, podczas gdy film oceniam jako dzieło 7/10. Jestem jednak pewien, że wielu potencjalnych widzów może ocenić serial znaczenie wyżej, gdyż do dziś posiada on raczej sporą popularność.
Nie można mu jednak odmówić wieku i tego, że zestarzał się znacznie bardziej niż tytuły starsze od niego o całe dekady pokroju Kidou Senshi Gundam czy Ginga Eiyuu Densetsu. Polecam spróbować obejrzeć serial, a jeśli odpuścicie po kilku odcinkach, to zaryzykować z filmem, gdyż wystarczy odcinek bądź dwa serialu, by doskonale wiedzieć, co się dzieje na początku w filmie.
Polecam moje inne recenzje, przykładowo Akame ga Kill lub Made in Abyss.