Detroit Metal City — zgwałćmy świat muzyką
Detroit Metal City nazywane skrótowo DMC (nie mylić z Devil May Cry), jest bardzo specyficznym anime, które obrosło już pewnym kultem. Otóż jest to anime o zespole grającym death metal w Japonii, które przypomina trochę Bocchi The Rock. W jaki sposób? Jest to absurdalna komedia o zespole muzycznym od oglądania której można się zwijać na podłodze. Zapraszam na recenzję.
Fabuła
Detroit Metal City jest dwunastoodcinkową serią OVA składająca się z odcinków trwających zaledwie 13 minut. Długość ta spowodowana jest tym, że DMC to ostra komedia, która próbuje cię zadusić ukazywanym na ekranie absurdem i zacnymi utworami. Protagonista nie próbuje nic osiągnąć w życiu prócz zaprzestania swej kariery death metalowca.
To jednak jest wręcz niemożliwe, bo jest związany kontraktem i przy okazji obawia się, by jego tożsamość nie wyszła na jaw. Przez cały sezon obserwujemy, jak protagonista jest poniekąd zmuszany do rozmaitych absurdalnych zachowań i odgrywania koncertów, na których zbierają się ogromne ilości fanów.
Postacie
Protagonistą Detroit Metal City jest Johannes Krauser II nazywany przez fanów synem lub inkarnacją szatana, który zgwałci cały świat i doprowadzi go do piekła. Przewodzi on grupie death metalowej Detroit Metal City i na oczach widzów zachowuje się jak połączenie Nergala, Marilyn Mansona i nafaszerowanego narkotykami chihuahua. Towarzyszą mu Camus i Alexander Jagi, którzy mają podobne odpały na scenie. Jednakże to wszystko to tylko pozory, bo Krauser jest w rzeczywistości bardzo miłym i uczuciowym chłopakiem kochającym wesołą muzykę popową o imieniu Souchi Negishi.
W wyniku dziwnych wyborów i przewrotnego losu musi odgrywać rolę Krausera, który nie zawaha się podejść do małej dziewczynki, zgwałcić jej psa i nasrać na jej głowę wołając o rewolucji obyczajów. Z tego względu Krauser nienawidzi sam siebie i nie może nikomu powiedzieć, czym się zajmuje w życiu. Sytuacji nie poprawia stara znajoma imieniem Yuri Aikawa, która również kocha popowe piosenki i znajduje wspólny język z protagonistą, lecz nienawidzi Krausera i death metalu. Jak łatwo się domyślić, życie Krausera jeszcze bardziej się komplikuje i jest przepełnione absurdami, których często nie jest nawet autorem.
Podobnie jak w Bocchi The Rock czy BECK to właśnie postacie niosą to anime na plecach i to dla nich je oglądamy. Jeśli więc nie pokochacie Krausera po pierwszym odcinku, to jest duża szansa, że anime wam się nie spodoba.
Oprawa audiowizualna
Detroit Metal City wyszło w 2008 roku, dlatego może wydawać się dla niektórych starym z wyglądu tytułem, zwłaszcza z powodu nietypowej kreski, lecz moim zdaniem wciąż wygląda dobrze i oryginalnie. Nie jest to jednak tytuł wyglądający ładnie, kolorowo czy uroczo, a tytuł o bardziej realistycznym wyglądzie, który, podobnie jak w Bocchi The Rock, lubi dawać zwariowane wizualnie sceny. Ponadto sami protagoniści po założeniu make-upu wyglądają po prostu kapitalnie.
Udźwiękowienie stoi jednak na bardzo wysokim poziomie, a piosenki Krausera powalają. O ile nigdy nie byłem wielkim fanem death metalu, to utwór, od którego zaczyna się całe anime, jest po prostu wybitny.
Podsumowanie
Jak można oczekiwać, Detroit Metal City nie jest tytułem dla każdego. To absurdalna, surrealistyczna i wulgarna komedia, którą momentami można porównać do Gintamy. Nie jest to humor dla każdego, choć w moim przypadku był wyjątkowo trafny. Oczywiście, nie jest to tytuł dla młodych osób, choć licealistom z pewnością się spodoba, a przynajmniej części. Do anime trzeba też podchodzić z dystansem, bo jest to zwyczajny absurd.
Osobiście oceniam Detroit Metal City jako tytuł 8/10 i byłem niezwykle zadowolony z seansu. Krótkość odcinków zapewne sporo w tym pomaga, gdyż anime ma charakter epizodyczny i ponad dwudziestominutowe odcinki mogłyby nie być tak przyjemne do oglądania.
Komu mógłbym polecić Detroit Metal City? Osobom dorosłym lubiących surrealizm oraz młodzieży licealnej, lecz z pewnością nie dzieciom, gdyż w anime nieustannie przewijają się żarty seksualne, w tym gwałty. Z tego względu często określa się ten tytuł jako jedno z najbardziej kontrowersyjnych anime w historii.
Polecam moje inne recenzje, przykładowo Pui Pui Molcar lub Kaguya-sama wa Kokurasetei.