Arifureta Shokugyou de Sekai Saikyou – anime ze zmarnowanym potencjałem
Arifureta Shokugyou de Sekai Saikyou to tytuł dość specyficzny, różniący się pod pewnymi względami od standardowego wyobrażenia tytułu isekai, a mimo to jest czymś, co chyba nie do końca rozumie, czym powinno być.
W ciągu swojego życia obejrzałem tysiące anime, w tym dziesiątki tytułów isekai. Wiele z nich było bardzo dobre, a inne średnie lub beznadziejne. Duża część z nich powtarzała te same schematy w lekko zmodyfikowany sposób lub zaskakiwała oryginalnością. Isekai nie musi być jednak oryginalne, bo nawet te generyczne potrafią być często czymś przyjemnym do oglądania. Problem pojawia się wtedy, gdy otrzymujemy twór, który wydaje się być czymś dobrym a okazuje się… przeciwieństwem tych oczekiwań.
Arifureta Shokugyou de Sekai Saikyou jest właśnie czymś takim. Tytułem, który nie wie do kogo jest skierowany i nie wie co próbuje osiągnąć, gdyż posiada tak dużą liczbę minusów, że dorównują tylko zmarnowanemu potencjałowi, jaki moim zdaniem posiadało to anime.
Fabuła
Arifureta Shokugyou de Sekai Saikyou ukazuje nam grupę licealistów przeniesionych do innego świata, gdzie mają uratować ludzkość od zagrożenia w postaci Władcy Demonów i służących mu zastępów zła. Każdy bohater otrzymuje jedną specyficzną klasę, która jest potężniejsza od swych odpowiedników u innych osób, a następnie zostają wysłani na trening w celu zdobycia doświadczenia i lepszych umiejętności. Trening odbywa się w wielkim labiryncie Orcusa, gdzie jest obecne wiele potężnych potworów.
Arifureta nie przedstawia nam jednak na początku przyzwania bohaterów i ich treningu, lecz skacze w środek albo właściwie koniec podróży przez wspomniany labirynt, gdzie to widzimy głównego bohatera leżącego gdzieś w otchłaniach wielkiego labiryntu. Dopiero w dalszej części odcinka są pokazane retrospekcje, gdzie bohaterowie stają naprzeciwko Behemota, niezwykle potężnego bossa. Bohaterom udaje się uciec, lecz jeden z nich, nasz protagonista, zostaje przez kogoś trafiony i spada z Behemotem w otchłań labiryntu. Później obserwujemy jego próby wydostania się na zewnątrz i jego dalsze losy.
Pierwszy odcinek Arifurety jest pod względem kompozycji jakimś żartem, gdyż dochodzi tu nawet do tego, że w retrospekcjach dostajemy jeszcze wcześniejsze retrospekcje. Mają one na celu ukazanie widzom jakichś ważnych informacji na temat konkretnej postaci oraz powierzchniowo pokazują relacje pomiędzy dwójką bohaterów.
Jeśli ktoś chciałby obejrzeć przybycie bohaterów do nowego świata oraz ich wcześniejsze losy, to musi obejrzeć OVA będące prologiem do serii. Jest to dla mnie lekko poroniony pomysł, gdyż przez to początkowo nie wiadomo, co dokładnie się dzieje, gdyż otrzymujemy dużą liczbę postaci i znajdujemy się w środku akcji. O ile były tytuły, które miały podobne schematy, lecz zazwyczaj miały retrospekcje w głównej serii, to nie przypominam sobie tytułu, który miałby równie mocno chaotyczny początek jak Arifureta.
Absurdu sytuacji dodaje to, że odcinek OVA trwa 7 minut i wyszedł rok po anime. Nie rozumiem, dlaczego nie mogło to być zaimplementowane w serii TV, lecz trzeba było zrobić specjalny odcinek OVA, by pokazać nam, jak dokładnie cała klasa trafiła do tego świata. By było ciekawiej, w serii TV jest wspomniane o ich przyzwaniu i opening pokazuje scenę z tego wydarzenia, ale jest to moim zdaniem zrobione w sposób beznadziejny.
Postacie
Głównym bohaterem Arifurety jest Nagumo Hajime, licealista, który po przeniesieniu do nowego świata posiadł klasę synergisty. Klasa ta jest w teorii dość słaba i pozwala mu tylko na tworzenie przedmiotów, ale Hajime może później dzięki niej stworzyć co tylko zechce. Powoduje to, że wiele osób patrzy na niego z góry, mimo że nie jest jakoś potępiany przez kolegów, jak to bywa w niektórych tytułach isekai.
Początkowo słaby i strachliwy bohater przechodzi metamorfozę poprzez wrzucenie do wielkiego labiryntu i pozostawieniu samemu sobie. Zmiany są nie tylko mentalne, ale również fizyczne, co możemy zaobserwować już w openingu. Prócz głównego bohatera poznajemy również inne postacie: ładną i spokojną wampirzycę Yue, uroczą królikołaczkę Shię oraz pewnego zboczeńca. Postacie te mogą się podobać lub nie, lecz moim zdaniem czasem owe postacie są niezbyt rozwinięte lub po prostu denerwujące, gdy przyjdzie do konkretnych wydarzeń.
Prócz głównych postaci anime posiada również wiele stereotypowych bohaterów, którzy albo podążają za utartymi schematami, albo są lekko zmodyfikowani. Mimo tego raczej nikt nie przykłada większej wagi do postaci pobocznych, gdyż większość z nich występuje w anime tylko epizodycznie i jedyne znaczenie ma harem Hajime oraz jego dawni koledzy z Japonii.
Oprawa audiowizualna
Arifureta posiada pod wieloma względami problemy w przypadku oprawy audiowizualnej. O ile kreska w anime jest dość ładna, prezentując nam ciekawe krajobrazy oraz dopracowane główne postacie, to wielkim problemem jest CGI. Potwory i zwierzęta wyglądają często tragicznie, a im dalej, tym wydaje się to gorsze. Jeśli ktoś oglądał Kumo Desu ga, Nani ka?, to mogę powiedzieć, że Arifureta posiada często CGI na poziomie tego występującego w drugiej połowie pajęczaka. Być może niektórym osobom nie będzie to zbytnio przeszkadzać, ale dla mnie jest to tragedia.
Mimo że Arifureta posiada lekkie gore, to wydaje się być mocno stonowane lub niewystarczające biorąc pod uwagę klimat, jaki próbuje zbudować to anime. Zamiast ukazania dobrych walk z dużą ilością krwi i realistycznych ran, to jesteśmy szczuci marnym fanserwisem przy (paradoksalnie) jednoczesnej cenzurze nagości.
Udźwiękowienie stoi na wyższym poziomie. Zarówno muzyka, głosy postaci jak i dźwięki są dobre, a nawet bardzo dobre, lecz czasem wydawało mi się, że nie potrafią zbudować odpowiedniego klimatu. Opening i ending to prawdopodobnie jedne z nielicznych plusów tego anime.
Podsumowanie
Im dłużej zastanawiam się nad Arifuretą, tym bardziej nie rozumiem, kto zabrał się za tworzenie tego tytułu. Znaczy… wiem, studio asread., które White Fox zwerbował w celu animowania Arifurety, ale nadal jest to dla mnie niezrozumiałe. O ile marne CGI występuje w anime od lat (patrz Rokka no Yuusha), to w przypadku Arifurety wszystko wydaje się zrobione w sposób co najwyżej średni.
Anime posiada bardzo dużą liczbę minusów, lecz nawet mimo tego daje się to jakoś oglądać i czerpać z tego lekką przyjemność. Problemem jest jednak rush oraz lekki chaos na początku anime. Nie wiem, jak to wygląda w powieści, ale podobne problemy zauważyłem w mandze, która wydaje się bardzo chaotyczna.
Ostateczne oceniłem Arifuretę jako tytuł 6/10, ponieważ mimo wszystko czerpałem z tego jakąś przyjemność kosztem niedbania o historię i postaci. Nie wiem, czy mogę z czystym sumieniem polecić ten tytuł komuś, kto szuka dobrej i interesującej fabuły. Niby Arifureta stara się stworzyć poważną fabułę, lecz z powodu ilości gagów i CGI anime bardzo traci po ARC’u z labiryntem.
Mimo to proponuję osobom lubiącym tytuły isekai by dali szansę temu tytułowi w celu przekonania się, czy to naprawdę jest tak złe, jak mówię. Należy jednak mieć w pamięci, że mimo dużej ilości minusów dalej dałem tytułowi 6/10, gdyż ogólnie nie oglądało się tego tak źle, jak można by oczekiwać. Ten tytuł był po prostu średni i posiada bardzo zmarnowany potencjał do stania się czymś mrocznym i dojrzałym.
Polecam moje inne recenzje, przykładowo Leadale no Daichi nite oraz Tsuki ga Michibiku Isekai Douchuu.
Artykuł powstał dzięki wsparciu na patronite.
Dziękujemy wam:
-Blagi234