Another bloody isekai…
W 2022 roku ukazało się 26 seriali przynależnych do gatunku isekai. W 2023 roku było ich już 35. Na serwisie MyAnimeList pod tagiem isekai widnieje w sumie aż 360 różnych anime. W rozmowach między fanami animacji często pada spostrzeżenie, że ostatnie lata to czas zalewu niemalże identycznych opowieści o reinkarnacji w innym świecie. Czy aby jednak na pewno ilość isekai przytłacza sobą całość produkcji?
Przesyt, a produkcja
Mimo że liczba wydanych w zeszłym roku isekai wydaje się znaczna i może dokładać się do wrażenia przesytu, to w rzeczywistości isekai stanowi pewną, co prawda widoczną, ale niszę wydawniczą. W przytoczonym roku 2023 sumarycznie, jak wskazuje Wikipedia, ukazało się 47 pełnometrażowych filmów, 262 seriali anime, 45 animacji ONA i 12 animacji OVA. Przy takim nakładzie produkcji 35 tytułów stanowi jedynie niewielki ułamek całości (co prawda ograniczamy się do omówienia anime, a gatunek isekai zdecydowanie prosperuje w świecie mangi, light novel oraz różnego rodzaju publikacji przynależnych do nurtu doujin).
Dlaczego zatem wiele osób mówi o zalewie kolejnych nic niewnoszących isekai i zwiastuje upadek anime?
„Koniec anime” jest wieszczony, odkąd pamiętam – fora internetowe i imageboardy zwiastowały go już w 2009 roku po premierze popularnego K-On! i wzroście ilości animacji z gatunku slice of life; 9 lat wcześniej zwiastunem końca miała być Excel Sagai eksponująca styl super deformed. Idąc nawet dalej wstecz, w 1984 roku w prasie japońskiej dziś uznana Nausicaä z Doliny Wiatru była oskarżana o obecność fan service i seksualizację głównej bohaterki, co miało być świadectwem upadku anime.
Oczywistością jest stwierdzić, że isekai jako gatunek ma wielu fanów i na Wschodzie, i na Zachodzie. Są widoczni i głośni, często gotowi do walki na śmierć i życie w obronie swojego ulubionego serialu. Ich obecność w netosferze oraz oddanie godne lepszej sprawy zdecydowanie dokłada się do wrażenia przesytu.
Isekai a rynek
Konwencja isekai ugruntowała się na rynku wydawniczym dzięki dużemu sukcesowi produkcji takich jak Sword Art Online (ekranizacja 2012), Overlord (ekranizacja 2015) czy Re:Zero (ekranizacja 2016). Spowodował on przestawienie mocy twórczych studiów animacji na realizację większej ilości serii przynależnych do tego gatunku. Cykl wydawniczy w branży anime trwa około dwóch lat, więc w bieżącym sezonie możemy zobaczyć rezultaty decyzji, które zapadły już jakiś czas temu. Wydawcy i studia animacji nie są w stanie zareagować natychmiastowo na zmieniające się trendy. Jeśli ilość i jakość obecnie wydawanych seriali spotyka się z powszechną krytyką odbiorców, to jakakolwiek widoczna zmiana w doborze ekranizowanych treści może zajść dopiero po kilku latach.
Więcej, dalej, intensywniej!
Isekai jako gatunek jest silnie sformalizowany. Pokrótce można przedstawić jego typ idealny:
- bohater, często osoba niepopularna lub znajdująca się na obrzeżu społeczeństwa, zostaje przeniesiony do innego świata;
- w trakcie przeniesienia lub tuż po przybyciu do nowego świata otrzymuje niezwykłe moce, które odróżniają go od zwykłych mieszkańców;
- świat, najczęściej japońska wariacja high fantasy, rządzi się prawami znanymi z gier;
- protagonista szybko spotyka sojuszników, najczęściej płci przeciwnej, którzy są nim zainteresowani romantycznie (mimo że oryginalnie była to postać pozbawiona powodzenia);
- mimo że protagonista w innym świecie wiedzie życie zdecydowanie lepsze, to wyraża tęsknotę za domem, co jest jego motorem do działania.
Żaden isekai nie będzie w pełni realizować powyższego schematu, jednak jakieś jego elementy zawsze będą obecne. A im dokładniej jakiś serial go odzwierciedla, tym bardziej dla doświadczonego widza będzie wtórny, potencjalnie męczący i niewiele wnoszący do gatunku. Co więcej, po obejrzeniu czterech czy pięciu seriali anime, przeczytaniu kilku mang czy light novel dokładnie odzwierciedlających powyższy schemat, odbiorca wyrabia w sobie wrażenie zalewu jednego typu treści oraz śmierci kreatywności, gdy animatorzy, pisarze i mangacy idą na łatwiznę, tworząc w popularnym, ustandaryzowanym gatunku.
Natomiast z punktu widzenia części twórców, aby odnieść sukces w tak nasyconej i sformalizowanej niszy, należy spróbować zrobić coś więcej, dalej, intensywniej. Przekłada się to na pojawienie się tytułów, które dla niezaangażowanego fana animacji wschodniej mogą wydawać się co najmniej kuriozalne: Reincarnated as a sword (ekranizacja Light Novel, 2022), Reborn as a vending machine, now I wander the dungeon (ekranizacja Light Novel 2023), I was reincarnated as a hot spring in an alternate world, and I’m way too effective! (manga ukazująca się w latach 2017–2019).
Z drugiej strony sytuacja zachęca do tworzenia paszkwili i parodii wyśmiewających utarty schemat, a w rzeczywistości też go powielających, takich jak choćby: KonoSuba (ekranizacja Light Novel 2016–2024) czy Uncle from Another World (ekranizacja mangi 2022–2023). Wypada przyznać, że obecność dzieł zarówno kuriozalnych, jak i parodii stanowi element metadyskusji twórców z zaangażowanym odbiorcą o granicach gatunku, jednakże dla kogoś niezaangażowanego informacje o tego typu treściach raczej nie wzbudzają entuzjazmu.
Dlaczego zatem jest to gatunek wciąż zyskujący na popularności? Co sprawia, że cieszy się on popularnością, szczególnie w Japonii? Czy istnieją jakieś powody kulturowe, ze względu na które japoński fan popkultury pragnie mentalnie uciec do innego świata? Odpowiedzi na te pytania postaram się udzielić w kolejnym tekście: Isekai a kultura japońska.
👍