Kanojo mo Kanojo – trójkątna komedia?
Wstęp
Komedyjki i romanse to gatunki, które królują u mnie, jeśli chodzi o anime – potwierdza to chociażby mój profil na Anilist. Nic dziwnego, że wśród nich znalazło się Kanojo mo Kanojo. Tytuł ten wisiał u mnie w planowanych od paru tygodni i w końcu zdecydowałem się za niego zabrać. Czy się zawiodłem? A może wręcz przeciwnie? Nie będzie to (niestety) typowa recenzja, jak w przypadku innych treści na tej stronie, tylko bardziej coś w stylu mojego dawnego tekstu o Horimiyi. Mimo wszystko chcę podzielić się z tobą, drogi czytelniku, moimi odczuciami o tym anime.
O anime w zdaniach kilku(nastu)
Kanojo mo Kanojo przedstawia nam historię, nie bójmy się tego powiedzieć, niezbyt oryginalną. Ot główny bohater mając już dziewczynę, w której kochał się od podstawówki dostał propozycję chodzenia z inną. Zszokowany zaistniałą sytuacją oraz tym, jak bardzo druga dziewczyna przyłożyła się do jej miłosnego wyznania, złapała go za serce. Niewiele myśląc stwierdził, że najlepszym wyjściem z całej sytuacji będzie „trójkącik”. Oczywiście pierwsza dziewczyna Naoyi, Saki Saki, się nie zgodziła. Wystarczyło jednak trochę pobłagać na kolanach (dogeza) i początkowo nieufna do tej całej sytuacji partnerka się zgodziła.
W ten sposób zaczyna się historia naszego miłosnego trójkącika, gdzie Naoya stara pogodzić się życie z dwiema dziewczynami naraz. Jak można się spodziewać, związek ten wystawiany jest na wszelakie próby. Bohaterowie muszą się ukrywać z ich relacją, jedna czuje się mniej „atencjonowana” od drugiej czy chociażby często dochodzi do dwuznacznych scen w najgorszym możliwym momencie. W pewnym momencie pojawia się nawet kolejna dziewczyna, która stara się wygryźć konkurencję. Są także inne wątki, których nie chcę tu przytaczać, bo nie jest to streszczenie. Ogólnie rzecz ujmując, to bardzo dużo się dzieje przez te 12 odcinków.
Kanojo mo Kanojo to tytuł, przy którym miło spędziłem czas, pomimo paru drobnych wad. Jedną z nich jest, moim zdaniem, przesadzona łatwowierność Naoyi. Były sytuacje, gdzie aż miałem ochotę krzyczeć w ekran: „Ty debilu pier*olony„. Przytrafiło się też sporo momentów, kiedy pauzowałem dany odcinek, czy to ze śmiechu czy z tego, co Naoya robił. Nie uważam tego za wadę, która obniża ocenę tego anime. Po prostu musiałem się uspokoić i po chwili oglądałem dalej.
Podsumowanie
Podsumowując, Kanojo mo Kanojo to tytuł, który przykuł moją uwagę przez te 12 odcinków, które obejrzałem z „bananem na twarzy”. Nie nazwałbym go tytułem wybitnym pod jakimś względem. Po prostu dobry rom-com i Slice of Life, przy którym się nie zawiodłem. Mimo braku „wybitności” warto dać szansę Kanojo mo Kanojo.
Mam nadzieję, że podobał ci się ten tekst, pomimo tego, że nie była to pełnoprawna recenzja. Do zobaczenia przy okazji kolejnych tekstów już wkrótce.
Nie będzie tutaj niestety pamiętnika autora. Tekst powstał zaledwie w dwa dni i nie byłoby o czym pisać.
Kanojo mo Kanojo na platformach:
Artykuł powstał dzięki wsparciu na patronite.
Dziękujemy wam:
-Blagi234