Ajin — masakracja by Netflix
Ajin to anime z 2016 roku adaptujące ukazującą się wówczas mangę pod tym samym tytułem. Adaptacja mangi została wykonana przez Netflix, który zdecydował się na full CGI. O ja pier…
O tym, jak to wyszło, powiem niżej. Jednakże na wstępie chciałem zaznaczyć, że Ajin składa się z dwóch sezonów, lecz oczywiście będę opisywać tylko pierwszy, który w odróżnieniu od drugiego jest podobno w pełni zgodny z mangą (manga wyszła w Polsce, lecz jej nie czytałem). Z tego względu tak jak zawsze oceniam to anime jako samodzielne dzieło. Zapraszam do lektury.
Fabuła
Pierwszy sezon składa się z 13 odcinków trwających po 20 minut (bez openingu, endingu i długiej zapowiedzi następnego odcinka), co dla wielu osób może okazać się zaletą. Ajin dzieje się w alternatywnej rzeczywistości, która różni się od naszego świata tylko obecnością półludzi zwanych ajinami. Te niezwykle rzadkie istoty cechują się dziwnymi mocami i prawdziwą nieśmiertelnością. W Japonii w całej historii miały pojawić się tylko dwa ajiny, przez co większość osób nie wierzy w ich istnienie.
Anime skupia się na młodym chłopaku potrąconym przez Truck-kuna, który zamiast przenieść się do innego świata, wraca do życia i odkrywa, wraz z wieloma światkami, że jest ajinem. Wiedząc doskonale, że ludzie będą chcieli go złapać i na nim eksperymentować, postanawia uciekać przed rządem i policją. Jednakże wieści o nowym ajinie szybko się rozchodzą po kraju, mobilizując policję, rząd oraz osoby, które pragną pomóc młodemu ajinowi.
Brzmi znajomo? Czytając opis i oglądając pierwszy odcinek, miałem wrażenie, jakby autor czerpał garściami z Tokyo Ghoul i paru innych tytułów. Podobnie zresztą jak wspomniany Tokyo Ghoul, Ajin cechuje się dużą brutalnością oraz walką pomiędzy ludźmi i rządem a nieludzkimi istotami wyglądającymi jak ludzie. Różnica polega na tym, że ajinowie nie jedzą ludzi, nie wzbudzają strachu, bo oficjalnie są niegroźni, a także są znacznie rzadsi niż ghoule. Ponadto główny bohater nie przypomina protagonisty Tokyo Ghoul, a przynajmniej nie z pierwszego sezonu, kiedy ten był zwykłą pi… zwykłym mięczakiem.
Postacie
Protagonistą Ajin jest Kei, bardzo mądry i mało emocjonalny licealista, który po przejechaniu przez Truck-kuna wraca do życia. Odkrycie, że jest ajinem, jest dla niego szokiem, lecz nie pozwala sobie na panikę, uciekając z domu w góry. Pomaga mu jego dawny przyjaciel Kaito, który również rozumie, co oznacza ujawnienie natury Keia. Protagonista jest dość bezemocjonalny i myśli jak kalkulator, przypominając przez większość czasu socjopatę. Nie życzy ludziom śmierci, lecz nie obawia się podejmować wątpliwych moralnie decyzji.
Na tropie Keia jest Tosaki z rządowej agencji łapiącej ajiny oraz współpracująca z nimi policja. Ponadto po ujawnieniu Keia do akcji wkracza tajemniczy starszy mężczyzna w berecie imieniem Satou oraz towarzyszący mu Tanaka będący oficjalnie znany jako drugi ajin w Japonii. Satou miał pomóc uciec Tanace z rządowej instytucji i pragnie teraz pomóc Keiowi, by nie stał się świnką doświadczalną ludzi.
Oprawa audiowizualna
Największą wadą i przeszkodą w oglądaniu Ajin jest z pewnością oprawa wizualna. Ajin to jeden z tych potworków stworzonych w całości z CGI, przez co podobnie jak w pierwszym Kingdom, postacie ruszają się jak kloce z drewna, często wyginając się dziwnie oraz poruszają czasem ustami jak dziadki do orzechów. Muszę jednak zaznaczyć, że Ajin nie wygląda tak tragicznie, jak niesławne Ex Arms, lecz jednak gorzej od Beastars. Postacie, w odróżnieniu od Ex Arms, nie pożerają twojej duszy swoim nieludzkim wzrokiem, dzięki czemu po paru odcinkach udało mi się przyzwyczaić do tego dziwnego wyglądu. Wierzę jednak, że wiele osób może szybko wyłączyć pierwszy odcinek, gdyż faktycznie ciężko na to patrzeć.
Udźwiękowienie wypada o wiele lepiej od animacji. Utwory muzyczne są mocne i pasujące do anime, chociaż jakoś bardzo nie zapadają w pamięć (wyjątek stanowi opening, który można słuchać w wolnej chwili). Bardzo dobrze sprawdzają się głosy postaci, zwłaszcza w przypadku Satou, który de facto jest największą zaletą tego anime i to on momentami ciągnął cały serial na swoich barkach. Na koniec dodam, że w Ajin bardzo nie podobał mi się wizualnie opening, który był nudny pomimo posiadania świetnej ścieżki dźwiękowej.
Podsumowanie
Ajin to ciężki przypadek anime, które przez paskudną oprawę wizualną utraciło zapewne większość swojego klimatu. Jeszcze słabiej niż w Tokyo Ghoul odczuwamy element horroru i ciężki klimat, jaki powinien mieć ten tytuł, zwłaszcza że z czasem anime to staje się pod pewnymi względami filozoficzne, poruszając naturę człowieka i społeczeństwa. Ajin wydaje się być zmarnowanym potencjałem na genialne anime, które jakby zostało wykonane bez CGI, z dbałością o szczegóły i klimat, to moglibyśmy dostać genialne dzieło. Nie wiem jednak, jak wygląda poziom materiału źródłowego, dlatego możliwe, że manga poszła zupełnie innym torem i również nie jest wyjątkowo interesująca.
Osobiście oceniłem Ajin jako tytuł 7/10. Jestem zadowolony, że obejrzałem to anime, lecz smuci mnie fakt, że jedynym powodem, dla którego warto było moim zdaniem obejrzeć ten tytuł, był Satou. Jest on genialną postacią, którą najlepiej zapamiętałem z całego anime. Przyćmiewa protagonistę oraz innych bohaterów i muszę przyznać, że chętnie zobaczyłbym anime dziejące się w całości z jego perspektywy. Niestety raczej nie ma na to szans, lecz przynajmniej otrzymaliśmy jeden odcinek OVA mówiący o jego przeszłości.
Czy Ajin jest wart oglądania w 2023 roku? Niespecjalnie, chociaż polecałbym obejrzeć bez spoilerowania sobie, by zobaczyć, co wyprawia Satou. Ta postać jest jedynym powodem, dla którego warto obejrzeć to anime, a z uwagi na paskudne CGI większość osób prawdopodobnie nie da rady obejrzeć drugiego sezonu, gdzie postać ta wręcz kradnie całe show dla siebie.
Polecam moje inne recenzje, przykładowo Grancrest Senki lub Dragon’s Dogma.