Ike! Ina-chuu Takkyuubu — absurdalna komedia o pingpongu

Tenis stołowy jest sportem, który niewielu interesuje. Ustępuje znacząco piłce nożnej, piłce ręcznej czy szachom. Jest czymś, co identyfikujemy głównie z zajęciami WF. Jakie więc musi być zdziwienie niektórych z was, gdy wyjawię istnienie anime o tym właśnie sporcie (tak naprawdę istnieje ich z dziesięć, ale mniejsza). Co więcej, jest to kultowy klasyk uważany za wyśmienitą komedię. Czy tak jest naprawdę? Zapraszam na recenzję.
Fabuła
Ike! Ina-chuu Takkyuubu skupia się na męskim klubie licealnym poświęconym w całości graniu w tenisa stołowego. Jednakże ów klub to zbieranina wariatów, degeneratów i rozmaitych popaprańców. Powoduje to, że zamiast tytułu skupionego na zasadach tenisa stołowego i rozwoju bohaterów w celu stania się jakimiś mistrzami Japonii bądź świata, otrzymujemy komedię śledzącą losy kopniętych licealistów mających w głowie tylko kobiety. Pod pewnymi względami przypomina to Grand Blue, tyle że zamiast nurkowania mamy pingpong, a zamiast skupiania się na alkoholu mamy kobiece wdzięki. Poniekąd można nawet uznać Ike! Ina-chuu Takkyuubu za starszego brata tego anime.
Komedia ta nie jest jednak dla każdego. Sporo w niej wulgarnych żartów i nagości, jak również specyficznego, momentami wręcz toaletowego, humoru. Osoby poszukujące wyrafinowanych żartów mogą być zawiedzione, bo cała fabuła anime jest ulepiona z… innego rodzaju gliny. Nie oznacza to jednak, że Ike! Ina-chuu Takkyuubu nie ma nic do zaoferowania osobom zainteresowanych tenisem stołowym. W anime jest aż jeden bohater, któremu na tym zależy, a i nie brakuje meczów, w których udział biorą członkowie klubu. Spowodowane jest to jednak w większości nie ich gotowością do rozwijania się w tej dziedzinie sportu, a groźbą rozwiązania klubu bądź jakimiś przyziemnymi, często perwersyjnymi, nagrodami.

Postacie
Ike! Ina-chuu Takkyuubu skupia się na siódemce postaci. Sześciu jest chłopakami należącymi do klubu: Takeda — jedyny poważny członek, Tanabe — nieco śnięty obcokrajowiec, Kinoshita — przystojny kobieciarz, Maeno — naczelny perwers klubu organizujący rozmaite rąbnięte plany podczas fabuły, Izawa — szlachetny kozioł ofiarny, a także Tanaka — zwykły zboczeniec. Razem tworzą najbardziej bezużyteczny i szalony klub w ich szkole, będąc postrachem kobiet. Prócz nich otrzymujemy jeszcze jedną żeńską bohaterkę — podkochującą się w Takedzie Kyouko, będąca przez większość serii menadżerką klubu.
Przez 26 odcinków śledzimy poczytania tej zwariowanej ferajny, skupiając się na konkretnym bohaterze lub całej grupie. Oczywiście w Ike! Ina-chuu Takkyuubu pojawiają się liczne postaci poboczne, wśród których jedne zostają na dłużej, a inne znikają po jednym odcinku. Wiele z nich jest dość interesująca i z reguły są rozważniejsze od głównej szóstki, aczkolwiek nie zawsze.

Oprawa audiowizualna
Pod względem kreski Ike! Ina-chuu Takkyuubu może wielu osobom zwyczajnie nie podejść do gustu. Anime wyszło w 1995 roku, więc jest starsze zapewne od większości czytelników. Nie był to zresztą najładniejszy tytuł w momencie wyjścia. Kreska mocno odstaje od takiego Neon Genesis Evangelion czy Slayers, które swą premierę miały w tym samym roku. Osobiście nie uważam, by Ike! Ina-chuu Takkyuubu było brzydkie, aczkolwiek pięknym z pewnością bym go nie nazwał. Dodatkowo anime ciężko znaleźć w lepszej rozdzielczości niż 480p, co dodatkowo utrudnia jego sprawiedliwe ocenianie, gdyż wspomniane dwa tytuły dostępne są w Full HD (chyba nawet w rozdzielczości 4K).
Pod względem udźwiękowienia anime wypada tak samo, jak w przypadku kreski. Nie jest wybitne, nie jest okropne, wydaje się raczej po prostu spoko. Wyjątkiem są openingi i endingi, które są moim zdaniem świetne, jak również gra aktorska stojąca na dość wysokim poziomie. Niektórym z pewnością bardziej przypadnie do gustu całokształt oprawy audiowizualnej, lecz inni mogą je uznawać za najgorszą wadę tego tytułu.

Podsumowanie
Ike! Ina-chuu Takkyuubu to tytuł specyficzny, stawiający głównie na absurdalny humor niewymagający większego myślenia. Ze względu na minięcie 30 lat od premiery, nikt nie powinien oczekiwać od tego tytułu wybitnej oprawy audiowizualnej czy wyjątkowości, aczkolwiek moim zdaniem Ike! Ina-chuu Takkyuubu dobrze zniosło próbę czasu i nadal stanowi bardzo przyjemny seans. Jednakże nie jest to tytuł dla każdego ze względu na humor i nagość występującą w serialu.
Osobiście oceniłem Ike! Ina-chuu Takkyuubu jako tytuł 7/10. Nie jest to anime będące czymś nadzwyczajnym na tle innych komedii, a i humor nie zawsze do mnie trafiał, ale przynajmniej nie czułem, bym zmarnował czas. Przyznaję jednak, że momentami odcinki nie dowoziły, choć to może już zależeć od widza.
Komu mógłbym polecić Ike! Ina-chuu Takkyuubu? Głównie osobom lubiącym oglądać porąbane tytuły, czy to samemu, czy w grupie znajomych przy piwku. Nie jest to jednak coś, co mogliby oglądać młodsi widzowie, choć humor czasem zdawał się na poziomie gimnazjalnym. Lepiej też nie puszczać tego rodzicom, bo urwą ci kabel od internetu w trosce o twoje zdrowie psychiczne. Fani Grand Blue powinni być jednak zadowoleni z tego seansu, a przynajmniej większość z nich.
Jeżeli jesteś osobą oczekującą dorosłego, wyrafinowanego humoru czy pozycji traktującej przede wszystkim o graczach tenisu stołowego, to niestety możesz być zawiedziony seansem. Tu mamy po prostu komedię z bandą zdegenerowanych postaci, które przy okazji należą do klubu tenisu stołowego, często nie będąc szczególnie przywiązanymi do tego sportu.
Polecam moje inne recenzje, przykładowo Dirty Pair lub Kaguya-sama wa Kokurasetei.
