Mato Seihei no Slave – pierwsze wrażenia
Witam was ponownie w zapomnianym przez (zapewne) wszystkich zakątku tej witryny poświęconym pierwszym wrażeniom z oglądania danego anime. Niestety tak to bywa, kiedy kategorię utrzymuje jedna osoba, która ma, poza pisaniem artykułów, dość sporo pracy. Mniejsza z tym. Nie będę się tu użalał nad sobą i zamiast tego zapraszam was na pierwsze wrażenia z dość „interesującego” tytułu – Mato Seihei no Slave.
Disclaimer: Są to moje wrażenia po obejrzeniu pierwszego odcinka, więc w ewentualnej recenzji moja opinia może ulec drastycznej zmianie. Nie jest to też tekst pisany „na poważnie”, więc jest w nim trochę potocznego języka. Mimo wszystko życzę miłego czytania.
Fabuła i wrażenia
PEAK FICTION – tak bym określił pierwszy odcinek Mato Seihei no Slave. Sadomasochistyczne peak fiction, gdzie fabuła prawdopodobnie nie będzie miała żadnego znaczenia, a widz odczuwa dziwną przyjemność z oglądania scen zniewalania bohatera przez silną szermierkę w alternatywnym świecie pełnym demonów. Dołożyć do tego cudowne 3D przypominające swoim kunsztem dzieła tworzone przez twórców KamiKatsu, jak i absurdalne sytuacje, przy których nie raz zdarzyło mi się wybuchnąć śmiechem.
Lecz może zacznijmy od zarysu świata. Pierwszy odcinek Mato Seihei no Slave dzieje się w Japonii oraz w tzw. Mato, czytaj alternatywnym świecie, do którego sprowadzani są ludzie przez tajemnicze portale znajdujące się w całym kraju kwitnącej wiśni. Tam poznajemy naszego bohatera, Yuukiego Wakurę, zwykłego licealistę bez żadnych specjalnych umiejętności. Umiejętności? Jakich umiejętności? W Mato znajdują się specjalne owoce (brzoskwinie), które dają ludziom, a mówiąc konkretniej dziewczynom, losową moc. Troszkę niesprawiedliwe, gdyby ktoś mnie pytał. Yuuki ma za to pewną wytrenowaną moc – jest świetną gospodynią domową.
Nasza kurka domowa zostaje przeniesiona do Mato, gdzie cieszy się zainteresowaniem lokalnych stworów. Niestety, zamiast pucować im podłogi, musi uciekać ile sił w nogach, jeśli chce dożyć następnego dnia. Gdy wydaje się, że sytuacja jest stracona i chłopak umrze, pojawia się wyczekiwana członkini anty-demonicznego korpusu, którego zadaniem jest ratowanie i odstawianie ludzi, którzy zostali wciągnięci do alternatywnego świata, z powrotem do ich domów. Kyouka, bo tak ma na imię dziewczyna, ratuje chłopaka i ucieka wraz z nim przez żądnymi krwi stworami.
Cała ta ucieczka nie trwała zbyt długo i bohaterowie znowu są w pułapce. Nie mając innego wyjścia, Kyouka testuje swoją moc „zniewalania” na Yuukim, który oczywiście się zgodził, tworząc z niego „ostatecznego niewolnika”. Razem wydostają się z nieciekawej sytuacji i w podzięce za pomoc musi nagrodzić swojego zwierzaczka. Chyba idzie się domyślić, gdzie to zmierza. Szermierka nagradza licealistę mocnym pocałunkiem, kradnąc mu przy tym jego pierwszy pocałunek. Postawiony pod metaforyczną ścianą oraz po przemyśleniu kilku spraw Yuuki dołącza do korpusu w charakterze gosposi-niewolnika.
Mówiłem, że te anime to peak fiction. A im dalej w las, tym lepiej. Nie chcę zbyt spoilerować, lecz moim zdaniem warto oglądać dalsze odcinki. Oczywiście nie należy zapominać o dziewczynach, które są atutem tego anime. Każda z nich ma swój charakterek i motywację, aczkolwiek więcej o tym dowiecie się w następnych odcinkach. Jeśli spodobają wam się klimaty z pierwszego odcinka, to pozostałe również was wciągną. Sam jestem tego doskonałym przykładem. Obejrzałem pierwszy odcinek Mato Seihei no Slave, napisałem większość pierwszych wrażeń i pochłonąłem pozostałe trzy odcinki w mgnieniu oka. A pomyśleć, że gdyby pewien short na YouTube, to być może nie ruszyłbym tego tytułu.
Polecam moje poprzednie artykuły, jak recenzja Rent a Girlfriend Season 3 i artykuł o Pyrkonie 2023.
Mato Seihei no Slave na platformach: