Pyrkon 2023 – największy festiwal fantastyki w Polsce
Wstęp
Jako że Pyrkon 2023 mamy już za sobą, to czas na naszą relację z tego fantastycznego festiwalu. W tym roku bogowie pogody byli dla pyrkonowiczów łaskawsi i można było przeżyć ten weekend bez baniaka z wodą na plecach. Tym razem festiwal zebrał w jednym miejscu 52,5 tysiąca osób. Osoby, które są na tej stronie trochę dłużej i bardziej się interesują moją twórczością zapewne wiedzą, że jest to mój drugi raz tutaj. Czy tym razem było lepiej? A może gorzej? O tym dowiedziecie się z tego artykułu, także zapraszam was na relację z Pyrkonu 2023.
Tym razem artykuł będzie pisany w trochę inny sposób, bo dołączą do niego jeszcze inne osoby, które być może już znacie. Ale zacznijmy ode mnie, bo trochę się tego zebrało.
Perspektywa FireX’a
Jeszcze zanim zacznę, to chciałbym o czymś poinformować. Większość mojego tekstu powstawała w trakcie festiwalu, więc przepraszam za ewentualne dziwne przejścia między akapitami. Miłego czytania.
Piątek
Piątek, piąteczek, piątunio, czyli pierwszy dzień Pyrkonu. A może powinienem powiedzieć Kolejkonu, bo jak to było poprzednio, tłum ludzi sięgał kilkuset metrów od wejścia. Całe szczęście bilety wymieniłem w czwartek, więc bez większych problemów udało się wejść na teren festiwalu. Niestety nie pozwiedzałem sobie za dużo z kilku powodów, ale cóż. Mówi się trudno. Jedyne, co było warte uwagi to…
Koncert Mili
Piątek można by uznać za stracony dzień, gdyby nie koncert Mili. Usłyszałem o tej grupie kilka dni przed Pyrkonem, ale ich kawałki na YouTube jakoś mnie nie przekonały. Mimo wszystko jakoś tak się wszystko potoczyło, że trafiłem na ich koncert. Ogólnie to nie bywam zbytnio na tego typu wydarzeniach, ale muszę przyznać, że cała otoczka wokół tego występu była niesamowita. Tłumy ludzi na sali, część z nich ze świecącymi pałeczkami, praca kamer i oddanie artystów, którzy robili krótkie przerwy na integrację z fanami itd.. To wszystko sprawiło, że miałem gęsią skórkę.
Klimat całego wydarzenia to coś, co ciężko jest opisać prostymi słowami. Chyba wiem już, dlaczego ludzie chodzą na koncerty. Są to wydarzenia wyjątkowe, które jak cię wciągną, to już nie puszczą tak łatwo. Sam mimowolnie zacząłem się bujać do utworów, których nawet nie znałem. Mogę nawet rzec, że czułem się tak, jakbym był jakąś postacią poboczną na koncercie Ai Hoshino z Oshi no Ko. W dużym skrócie: koncert Mili uratował ten dzień od bycia totalnie beznadziejnym.
Sobota
Ten dzień był już zdecydowanie bardziej produktywny. Udało się wbić na dwa panele, podłożyć głos pod pewne anime (ale o tym później), no i oczywiście porobić mnóstwo zdjęć. W zasadzie to większość zdjęć w tym artykule była zrobiona właśnie w sobotę. Zacznę od pierwszego panelu, jakim był…
Nie, ja wcale nie jestem furasem – ale czy na pewno?
No właśnie, czy aby na pewno? Podważeniem twojej pozycji jako szanowanego obywatela tego kurwidołka zajęły się Tora oraz Lanszaft. Dwugodzinny panel „edukacyjny”, dzięki któremu zaczniesz kwestionować swoje preferencje oraz sens życia. Tak przynajmniej zrozumiałem opis panelu przygotowany przez autorki. A co dostałem? Małą dawkę historii furastwa sięgającej aż od czasów starożytnych do współczesności oraz potężną dawkę śmiechu, kiedy autorki podpinały wszystko pod furry, używając swojej nieco pokręconej logiki.
Nie zabrakło także furry art’ów z różnych filmów i seriali animowanych oraz robienia beki ze wszystkiego, z czego się tylko dało. Być może, a w sumie to na pewno, opis nie oddaje w pełni tego, co się działo na tej prelekcji, lecz musicie uwierzyć mi na słowo, że było warto tam pójść. Niby dwie godziny, a tak naprawdę można było ciągnąć to jeszcze dłużej, a ludzie dalej by siedzieli i się dobrze bawili.
NanoKarrin
Zapewne część z was słyszała o takiej grupie fandubbingowej jak NanoKarrin i wie, czym się oni zajmują. A dla tych, co nie wiedzą mam krótki opis: NanoKarrin zajmuje się fanowskimi tłumaczeniami filmów i animacji na YouTube oraz coverami piosenek. Z ciekawości poszedłem na ich stanowisko i zapisałem się na dubbing z Oshi no Ko. Do wyboru była jeszcze do odegrania scenka z Violet Evergarden lub cover jednego z kilku wybranych utworów.
Świadom własnych ograniczeń podjąłem wyzwanie i… wyszło tak sobie. Nie mam tu absolutnie nic do zarzucenia ekipie, która nawet proponowała mi powtórzenie nagrania, ale mój brak doświadczenia i specyfika odgrywanej sceny, która kompletnie nie pasowała do mojego głosu, dała wiadomy efekt. Mimo tego i tak było fajnie spróbować czegoś nowego. Kto wie, może w przyszłym roku trafi się scenka lektorska i wtedy pokażę swoje umiejętności.
Waifu Wars
Wojny Waifu, czyli Święty Graal Pyrkonu 2022. Czy i tym razem prowadzący dowieźli świetny występ? Nie. Przykro mi to stwierdzać, lecz w tym roku było średnio/słabo. Jak to powiedział sam prowadzący: „Mi już się tego nie chce prowadzić” i było to widać. Niestety, zamiast ogłosić to i dać z siebie wszystko, by odejść w chwale, to zdecydowano się na pełną improwizację, która czasem dawała radę, ale w większości już nie. Ten występ muszę zaliczyć do tych, które bardzo szybko zapomnę, a szkoda, bo zużyłem na niego jeden z dwóch tokenów.
Niedziela
Ostatni dzień Pyrkonu był dla mnie dniem odpoczynku. Jakoś trzeba było nadrobić braki senne, także zameldowałem się na terenie festiwalu dopiero koło 13:00. Udało się porobić kilka zdjęć, spotkać ze znajomymi i przy okazji władować się w niezłe szambo, ale o tym dalej. W tym dniu planowałem kupić sobie jakiegoś mystery boxa związanego z anime, lecz w tym roku nie mogłem ich znaleźć. Może ich po prostu nie było. Nie wiem. Skończyło się tak, że nic nie kupiłem.
Ale wróćmy do szamba. Poprzednio pisałem o mojej wizycie na stanowisku NanoKarrin. Dla swojego spokoju znowu do nich poszedłem, tym razem z częścią poświęconą ich stanowisku. Nie chcę mieć z nimi żadnej spiny, więc dałem do przeczytania odpowiedniej osobie ten fragment. Moja wersja została zatwierdzona i do tego dowiedziałem się, że jeśli mój dublaż uznają za dobry, to zrobią specjalnie dla mnie timestamp’a i obsmarują w komentarzu, że was okłamuję. Przekonamy się wkrótce.
EDIT: Doczekałem się. Wreszcie wydali film z dubbingu Oshi no Ko na Pyrkonie. O dziwo nie dostałem własnego timestamp’a. Link do filmu tutaj. Scenka numer 13. Enjoy!
To by było na tyle, jeśli chodzi o moje wrażenia z tegorocznego Pyrkonu. Zapraszam was do zapoznania się z wersjami innych osób, z którymi byłem na Pyrkonie.
Perspektywa April ArtAnimation
Wraz z ekipą April ArtAnimation byłem na Pyrkonie rok temu i dobrze się wtedy z nimi bawiłem. Poprosiłem ją o swoje wrażenia z tegorocznej edycji i oto jej odpowiedź.
Pyrkon 2023 można zaliczyć do udanych. Myślę, że na tym wydarzeniu najciekawsze są zupełnie randomowe sytuacje, takie jak pochód ananasa, arbuza czy w tym roku naszego debiutanta – krzesła xd. Należy również pamiętać o randomowym klaskaniu, okrzykach „Wygrałem!”, „Przegrałem!” jak i kultowym „Zaraz będzie ciemno!”. Osobie z zewnątrz ciężko by było wyjaśnić ten fenomen, gdyż zazwyczaj te rzeczy nie mają sensu i trzeba to zwyczajnie poczuć. Równie ważna jest interakcja z przypadkowymi ludźmi, czy to przytulając „free hugs’y”, czy interakcja z dziwnym panem w masce, który chce, żeby się na niej podpisać.
Jako paroletnia uczestniczka Pyrkonu sądzę, że do najlepszych przypadkowych zapoznań zachodzi w kolejkach na prelekcje, a siedzi się w nich czasem po parę godzin. Nie przypadkowo Pyrkon jest często nazywany „Kolejkonem”, bo niestety, ale chcąc zobaczyć wymarzoną prelekcję, trochę sobie poczekasz 😛. Jeśli chodzi o minusy, to również się one znajdą. Ogromnym tegorocznym rozczarowaniem były identyfikatory bez zabezpieczającej folii. Słyszałam, że są wodoodporne i z większą gramaturą, ale bruh; pracowałam w niejednym studiu poligrafii i nikt mi nie wmówi, że kawałek papierka bez laminacji jest wodoodporny xd. Organizatorzy mają farta, że ulewy przeszły bokiem.
Pyrkon staje się również wydarzeniem, na które coraz mniej osób może sobie pozwolić. Ceny z roku na rok rosną szybciej niż inflacja, a jakość spada proporcjonalnie do ceny. Pamiętam, jak jeszcze w 2017 roku cena za karnet 3-dniowy wynosiła około 100zł, gdzie w cenie był jeszcze sleep room. Teraz albo masz farta i śpisz u znajomego z Poznania, albo płacisz miliony monet za wynajęcie noclegu, a ceny w tym 3-dniowym okresie potrafią przekraczać 1000zł. Najbardziej jest mi szkoda młodych, niezarabiających jeszcze na siebie osób, które już na stworzenie cosplayu wydały swoje całe kieszonkowe. Jest podobno jakiś Pyrcamp, ale też płacisz za kawałek trawnika i to jeszcze daleko od Pyrkonu. Mam nadzieję, że dali im chociaż jakiś prysznic xd.
Przez zmianę miesiąca wydarzenia temperatury na tej betonozie potrafią wykończyć, a szczególnie cosplayerów. W tym roku znowu nie było żadnych bramek z wodą poza jedną marną przed targami. Chodziły legendy, że podobno można dostać wodę w kartoniku (około 200ml) xd. Ogólnie, gdyby nie ludzie, to to wydarzenie nie miałoby sensu. Coraz ciężej mi uwierzyć w to, że organizatorom zależy na uczestnikach, bo na pewno zależy im na ich portfelach.
Perspektywa Zeref’a
Zeref należy do ekipy FrixySubs, z którą miałem początkowo się bawić na Pyrkonie. Niestety wyszło trochę inaczej, ale i tak było fajnie go spotkać. Część z was może go kojarzyć z mojej recenzji High School DxD. Oto jego wrażenia i małe porównanie Pyrkonu z MCM London Comic Con.
Pyrkon a MCM London Comic Con
Ciężko mi porównać obie te imprezy, gdyż na obu bawiłem się naprawdę dobrze, ale na Pyrkonie panele, atrakcje itp. trwały dużo dłużej, co było naprawdę dużym plusem. W Londynie już o godzinie 20:00 dzień się kończył i zapraszali nas na następny. Skala Pyrkonu również powala i mimo podziału wszystkiego na mniejsze części czuć skalę całego projektu. Na MCM byliśmy wciśnięci w jedno wielkie „centrum handlowe”. Jeśli zaś chodzi o atrakcję, to wydaje mi się, że znów wygra Pyrkon, ale według mnie na liście atrakcji panuje dużo większy chaos, przez co ciężko jest znaleźć coś, co naprawdę nas zainteresuje.
Na Pyrkonie byłem w gronie znajomych, więc odczucia są dużo bardziej pozytywne. Miałem swoją ekipę, z którą się trzymałem, a nawet obcy ludzie chętnie się dołączali do śpiewów bądź wygłupów. Czy Pyrkon jest wart swojej ceny? Powiem, że tak, choć brakowało mi jasnej organizacji. Zarówno sceny, jak i pawilony były przepełnione; mimo ogromnego rozmiaru, wszystko wydawało się stłoczone. Na pewno wrócę za rok i mając już podstawową wiedzę, jak konwent wygląda, zaplanuję swoją wycieczkę troszkę inaczej. Ogólnie rzecz biorąc, byłem pod wrażeniem oraz bardzo zadowolony.
Dodam jeszcze krótką opinię mojego znajomego z UK: „Gdyby było więcej paneli anglojęzycznych, to Pyrkon cieszyłby się znacznie większą popularnością za granicą.”.
Perspektywa Papaj’a
Papaj również należy do ekipy FrixySubs, więc i jego poprosiłem o kilka słów na temat Pyrkonu. Dał mi więcej niż kilka, dlatego zapraszam was na jego wrażenia.
PS Dzięki za udostępnienie kilku swoich zdjęć.
Cześć to ja Papaj. Z bomby powiem, że to był mój pierwszy Pyrkon, na który wpadłem. Jak przyszedłem na MTP, to zobaczyłem tylko jaka kolejka od wejścia wschodniego. Kolejki nawet dla ludzi z przepustkami, dlatego z bratem i siostrą poszliśmy do wejścia zachodniego i wbiliśmy bez kolejki. Pierwszego dnia głównie chodziłem zagubiony po terenie MTP; a to ze znajomymi, a to samemu. Szukałem fajnych cosplay’i jak i obeznawałem się z Pyrkonem: co, gdzie i jak. Wpierw poszedłem na bieg złodziei, inaczej symulator polaka lub rumuna. W skrócie trzeba było zabrać jak najwięcej pudełek ze stołu – pojedynczo. Nie poszło mi jakoś wybitnie, ale i tak lepiej niż średnia.
Zgubiło mnie branie pudełek z małą ilością punktów. Cyknąłem sobie fotki za pozwoleniem w „bmUwU”. Chwilę później spotkałem członków grupy fansuberskiej, na której discordzie często się udzielam, pogadałem z nimi trochę, zrobiliśmy fotę i rozeszliśmy się. Pointeraktowałem z ludźmi, cyknąłem im kilka fot, no i przyszedł czas by też się przebrać ze znajomymi. Mieliśmy cosplay Dallasa, Chainsa i Hoxtona z Payday 2. Chodziliśmy po Pyrkonie i robiliśmy zdjęcia z fajnymi cosplayerami, dając im w nagrodę cukierki z torby medycznej, którą nosiłem. Niestety nie zdążyłem się dostać na koncert Mili, ale oglądałem go razem z ekipą na trawniku, śmiejąc się po pijaku. Było miło i wesoło.
W sobotę spotkałem już bardziej memowe cosplaye i to mnie zadowoliło. Poszedłem też na kilka prelekcji. Pierwszą było spotkanie z moją ulubioną pisarką, Pauliną Hendel, która była jednym z prowadzących prelekcji pt. „Co nas inspiruje?”. Świetna prelekcja, dzięki której dowiedziałem się wiele interesujących rzeczy na temat pracy pisarza/pisarki, na przykład jak daleko można się zagłębić, by odkryć prawdę i nie napisać kłamstwa w książce. Później wepchnąłem się do kolejki znajomych, by pójść na prelekcje Silv4na o lore League of Legends. Zajebiście śmiesznie było, żarty o rasizmie w lidze, żartowanie z graczy i pół bekowo zrobiona prezentacja na kolanie.
Szybki pit stop z bratem i siostrą na ramen i poszedłem do znajomych na waifu warsy pod ich namową. Krótko i zwięźle o tym: sprzedałem się za rangę. Zrobiłem reklamę i wziąłem udział w jedzeniu na czas. Wygrałem! A sam kabaret był mega śmieszny. Po pijaku zostałem namówiony na swój własny pomysł: „Szukanie samotnych cosplayerek w mojej okolicy”. Dwie z trzech dały mi swój numer, ale tylko jedna odpisała i to dość krótko. #ForeverAlone
Ostatni dzień Pyrkonu rozpoczął się od tego, że musiałem pójść do McDonalda i powiedzieć świetną kwestię: „DZIEŃ DOBRY, BO JA MAM TAKIE NIETYPOWE ZAMÓWIENIE” – 11 menu dla ekipy zamówić i dowieźć uberem. Były straty, ale wykonałem powierzone mi zadanie. Ostatnie prelekcje, jakie miałem też były z Silv4nem. Tytuł prelekcji to „Jak to jest pracować w esporcie, dobrze?” Odpowiedź przyszła szybko, ale z pewnym opóźnieniem, bo prowadzący myślał, że ma pół godziny później prelekcje. Pyrkon zakończyłem, kupując medalion wiedźmiński pasujący mi do tatuażu.
Szybkie streszczenie – Pyrkon super sprawa, czy to dla młodszych, czy starszych. Można się świetnie bawić, poznać ludzi, jak i napić. Polecam każdemu serdecznie i mam nadzieję, że widzimy się za rok.
Z Bogiem
Podsumowanie
Tegoroczny Pyrkon można zaliczyć do udanych. Ponownie kolejki były czymś standardowym, ale nie ma co się dziwić, skoro na festiwalu gościło ponad 50k osób. Niestety przez zawrotną cenę biletów nie udało się przebić bariery ustanowionej rok temu. Rozumiem inflację, ale jeśli ktoś z organizatorów Pyrkonu to czyta, to błagam was w imieniu wszystkich zwiedzających: Zmniejszcie cenę na bardziej adekwatną. I tak odwiedza was mnóstwo osób, a obniżenie ceny nawet o te 30zł nie powinno aż tak bardzo zaboleć. Prawdopodobnie nawet zachęci to więcej osób do przyjścia na teren targów.
A naprawdę jest na co przychodzić. Rozmach całego wydarzenia jest czymś godnym podziwu. Pomimo poproszenia grupki znajomych o swoje wrażenia, to i tak tylko musnęliśmy czubek góry lodowej atrakcji dostępnych w tym roku. Nie można oczywiście zapomnieć o cosplayerach, którzy z pasją i przyłożeniem do najmniejszych detali wcielali się w swoje ukochane postaci. Na szczęście dla was, jak i dla wszystkich Pyrkonowiczów, pogoda była zdecydowanie bardziej przystępna, więc raczej nikt nie dostał udaru słonecznego.
Ale żeby nie było za różowo, to trzeba wspomnieć o kilku fakapach. Największym na pewno jest cena, która jest zdecydowanie za wysoka. W połowie stycznia za karnet 3-dniowy zapłaciłem 230 zł + opłata dla serwisu. Rok temu było to zaledwie 139 zł + opłata, a wtedy bilet kupowałem dopiero w maju. Prawie 100 zł przez rok! Na co poszły te pieniądze? Na pewno nie na lepsze identyfikatory. Jak można dać identyfikatory bez jakiejkolwiek folii zabezpieczającej?! Na szczęście z moim nic się nie stało, ale nie wiem, jak u innych to wyglądało. Ostatnim może być wspominana wyżej organizacja. Sam nie poszedłem na panel o mikrofonach kierunkowych, bo za cholerę nie mogłem znaleźć sali, a obszedłem wtedy cały teren targów.
Na sam koniec chciałbym podziękować wszystkim, dzięki którym powstał ten artykuł. Dziękuję moim znajomym, którzy zgodzili się coś od siebie napisać i poszerzyć perspektywę tego „skromnego” tekstu, dziękuję prowadzącym paneli, bo to dzięki wam bawiliśmy się na nich tak dobrze, dziękuję cosplayerom, którzy zgodzili się na udostępnienie swoich wizerunków na tej stronie. Dwójka z nich nawet zostawiło swoje dane, więc wam je udostępniam i zachęcam do odwiedzenia ich sociali – MarthCosplay&Art jako 2B i Cauliflower Cosplay jako 2P. No i dziękuję wam, drodzy czytający za to, że dotarliście do końca. Poniżej znajdziecie galerię z pozostałymi zdjęciami, a mi nie pozostało nic innego jak się z wami pożegnać. Do zobaczenia przy okazji kolejnych tekstów.