Cyberpunk: Edgerunners – pierwsze wrażenia
Czas na kolejne pierwsze wrażenia. I to ze świeżynki, bo mowa o Cyberpunk: Edgerunners. Jako, że grę studia CD Projekt Red przeszedłem to byłem ciekaw, jak poradzą sobie wraz ze studiem Trigger przy anime. Czy się zawiodłem, czy klimat z Cyberpunk 2077 został dobrze oddany i czy warto dać temu tytułowi szansę? Na te pytania postaram się odpowiedzieć poniżej.
Disclaimer: Są to moje wrażenia po obejrzeniu pierwszego odcinka. Nie jest to też tekst pisany „na poważnie”, więc jest w nim trochę potocznego języka. Mimo wszystko życzę miłego czytania.
Fabuła
Pierwszy odcinek skupia się wokół Davida Martineza, można powiedzieć, że to takie origin story głównego bohatera. Uczęszcza on do Akademii Arasaka, pomimo tego, że nie pochodzi z bogatej rodziny. Jego mama pracuje jako ratownik medyczny i często wraca późno do domu, aby mieli jak przeżyć w Night City. Ale wracając do głównego bohatera. Aby nie płacić za nowy upgrade do Akademii jego znajomy ripperdoc wgrywa mu na jego starszy sprzęt zcrackowany soft, przez co wywala cały system w szkole i jego mama musi świecić za niego oczami (mimo tego, że mówiła mu aby kupił upgrade). Ta sytuacja sprawia, że i tak już napięte stosunki Davida z pozostałymi w klasie się pogarszają.
Podczas powrotu do domu głośno się zastanawia, czy nie rzucić tej szkoły w cholerę i znaleźć jakąś pracę, na co mama bohatera zaczyna płakać i robić mu wyrzuty, że tak bardzo się stara, aby jej syn miał lepsze wykształcenie i żeby miał lepszy start, a on chce to wszystko zaprzepaścić. Tę sielankową sytuację przerywa atak Animalsów na opancerzoną limuzynę, przez co mają wypadek, ale jako że są nieubezpieczeni to Trauma Team ich olewa. W szpitalu udało się ustabilizować stan poszkodowanej, ale z powodu braku pieniędzy nie mogą nic więcej zrobić.
Do tej „wspaniałej” sytuacji dochodzi jeszcze nieopłacone mieszkanie, więc David wgramola się z rzeczami mamy zabranymi ze szpitala przez wentylację. Znajduje w nich tajemniczy tech, prawdopodobnie wojskowy i zastanawia się nad jego sprzedażą. Kiedy następnego dnia idzie do Akademii zaczepiają go „koledzy”, którzy niby nie mają nic przeciwko temu, żeby się uczył, ale z drugiej strony chcą, żeby wypisał się ze szkoły, bo, tu cytat, „śmierdzi zgnilizną”. Przy okazji padają nieprzychylne słowa na jego matkę, ale przez braki w techu zamiast przyłożyć gościowi, który obrażał jego mamę to sam dostaje łomot.
Aby nie było za różowo to jeszcze dostaje telefon ze szpitala, że stan mamy się pogorszył i umarła. Kiedy bohater wraca ze skremowanym ciałem w tle słychać rozmowy o niezapłaconych rachunkach i o tym, że jak nie zapłacą za naprawę systemu w Akademii Arasaka to będą musieli wydalić Davida ze szkoły. Czarę goryczy przelewa telefon od gościa, który wklepał bohaterowi i idzie do rippera wszczepić sobie tajemniczy tech.
Miało być krótko o fabule, ale się rozpisałem. Trudno (hehe).
Wrażenia
Była fabuła to czas na wrażenia. Gdybym miał to opisywać krótko, to bym po prostu napisał, że kozackie, ale aby nie zostawiać was z uczuciem niedosytu to napiszę coś więcej. Zacznijmy od szeroko pojętych dźwięków. Ci co grali w Cyberpunka 2077 mogą czuć się „jak w domu”. Dźwięki broni, interfejsu (np. telefon), muzyka w tle, ogólnie wszystko kojarzyło mi się z grą CD Projekt Red. Nic dziwnego, skoro Edgerunners opiera się na świecie wykreowanym przez „redów”. Głosy postaci też były dobrane dobrze (oglądałem po japońsku z polskimi napisami).
Biorąc pod lupę wygląd samego anime można tu wyczuć studio Trigger. Ciężko mi to opisać, ale jak ktoś oglądał np. Brand New Animal to zrozumie o co mi chodzi. Night City jest pełne detali, neonów i futurystycznych wynalazków. Widać też różnicę między poszczególnymi strefami metropolii, przez co od razu idzie poznać, czy akcja dzieje się w biednej, umiarkowanej czy bogatej części „Miasta Snów”. Pojawiają się także charakterystyczne miejsca z gry, co jest dla mnie na plus.
Pierwszy odcinek pokazuje doskonale, że Night City pomimo bycia pełnym kolorów, wcale nie jest kolorowym miejscem do życia. Biedni muszą harować, żeby i tak ledwo wiązać koniec z końcem, a bogaci mają to wszystko głęboko gdzieś, bo ich na to stać. Miasto snów? Chyba koszmarów. Jak nie masz kasy lub znajomości to jesteś w dupie.
I tym trochę negatywnym akcentem kończę pierwsze wrażenia z Cyberpunk: Edgerunners. Czy mi się podobało? Zdecydowanie tak. Czy klimat Cyberpunka 2077 został dobrze oddany? Dobrze to za mało powiedziane. Został oddany wybornie. No i na koniec czy warto dać mu szansę? To już zależy od was. Ja wiążę z tym tytułem spore nadzieje i mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie. Do zobaczenia przy okazji kolejnych tekstów.
Polecam moje poprzednie artykuły, jak lista 30 anime wartych obejrzenia przez weekend czy recenzja Chunnibyou demo Koi ga Shitai!.
Cyberpunk: Edgerunners na platformach: