Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute — problematyczny tytuł
W ciągu ostatnich dwóch dekad na rynku anime pojawiło się mnóstwo anime z gatunku isekai. Niektóre były interesujące, inne średnie, a jeszcze kolejne wyjątkowo marne. Jednym z tytułów, które ukazały się pod koniec poprzedniego roku był isekai pod tytułem Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute. Ów isekai zyskał dużą popularność z powodu swojego nietypowego klimatu i głównego bohatera, co poskutkowało wysokimi ocenami na stronach pokoju MAL i AniList.
Osobiście nie podzielam ekscytacji związanej z tym tytułem i nie do końca rozumiem, dlaczego otrzymał aż tak wysokie oceny i pochwały. Już na początku należy zaznaczyć, że tytuł ten jest problematyczny pod względem ustalenia docelowego odbiorcy, przez co dzieli widzów na tych, którzy bardzo lubią ten tytuł oraz takich, którzy się do niego zrazili.
W niniejszej recenzji postaram się przedstawić wady i zalety Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute, a także odpowiedzieć na pytania, czy warto zabierać się za oglądanie tego anime oraz do kogo jest ono skierowane. Zapraszam do lektury.
Fabuła
Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute jest isekai, które należy uznać za komedię oraz parodię tego gatunku. Powodem są niezliczone ilości schematów, które pojawiają się w tym anime i związane z nimi żarty. W wielu przypadkach mamy do czynienia z wyśmiewaniem się z utartych schematów, które mogą często być wadami poszczególnych tytułów.
Anime przypomina więc pod pewnymi względami Konosubę oraz Isekai wa Smartphone to Tomo ni, które również parodiują ten gatunek anime. Należy tu jednak zaznaczyć, że Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute parodiuje isekai w inny sposób niż te dwa tytuły, przez co moim zdaniem zawodzi w rozśmieszaniu przynajmniej części widowni.
Otóż, o ile Konosuba jest komedią, która nieustannie bombarduje widza żartami i komicznymi wstawkami, a Isekai wa Smartphone to Tomo ni kreuje się na bardziej stonowaną parodię udającą marne anime poprzez nie mówienie wprost, że jest parodią, to Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute prezentuje nam coś zupełnie odmiennego.
Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute jest podobnie jak Isekai wa Smartphone to Tomo ni przesączone utartymi do bólu schematami, ale stara się je pokazać jako coś poważnego. Anime stawia na autorefleksyjny humor, znany wielu bardziej jako meta humor. W tym celu fabuła wraz z przedstawionym światem i niemalże wszystkimi obecnymi w nim postaciami jest ukazana jak najbardziej poważnie, podczas gdy protagonista wydaje się zupełnie oderwany od wszystkich wydarzeń i wyśmiewa schematy, jakie zachodzą w fabule.
Dotyczy to charakterów i działań poszczególnych postaci lub sytuacji pokroju pojawienia się złej postaci w konkretnym momencie. Dostajemy więc dziwne połączenie poważnego świata i fabuły z protagonistą starającym się przedstawić anime jako parodię. Problem polega na tym, że moim zdaniem to nie działa. O ile sam meta humor jest czymś, co nie trafia do każdego, to problemem wydają się być niemalże wszystkie elementy składające się na całokształt Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute.
Anime jest podzielone na ARC’i, które są do bólu przewidywalne. Niemalże wszystkie wydarzenia w anime da się przewidzieć i nie dzieje się nic, co sprawiłoby przysłowiowe „łał”. W Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute brak jakichkolwiek twistów fabularnych; jedynym mógłby być podstawowy wątek fabularny.
Otóż w drugim odcinku protagonista wymyśla na szybko spisek mający dziać się w mrokach tego świata, co okazuje się prawdą. Ten spisek, a mianowicie istnienie potężnego kultu działającego za sceną polityczną, stanowi główny wątek anime. Powiem to prościej, jakby ktoś nie zrozumiał. Protagonista wymyśla bajeczkę o istnieniu sekretnego kultu i walce z nim, co okazuje się prawdą i skutkuje powstaniem głównego wątku fabularnego tego anime, czyli walkę z owym kultem.
Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute ma bardzo złą fabułę, na co składa się kilka czynników. Pierwszym jest fakt, że nie mogę brać na poważnie głównego wątku z powodów podanych wyżej. Drugim jest niezwykły rush fabularny, który widzimy niemalże w każdym ARC’u. Wszystko w anime wydaje się dziać po prostu zbyt szybko. Trzecim jest bardzo dziwny jak dla mnie zabieg fabularny, a mianowicie fakt, że protagonista posiada własną organizację złożoną z dziewcząt, które zna od wielu lat.
Normalnie nie byłoby to problemem i brzmi bardzo fajnie, lecz z niewiadomych przyczyn dostajemy w jednym odcinku spotkanie protagonisty z pierwszą z owych dziewcząt, a potem jest przeskok, jak jest ich kilka i muszą wyjechać. Ów dziewczęta są najważniejszymi postaciami w anime i nieustannie się pojawiają, przez co nie rozumiem, czemu przynajmniej kilka odcinków tego anime nie skupiało się na ich młodości.
Anime jest podzielone na kilka ARC’ów, z czego każdy z nich można było wywalić, szczególnie zrushowany ostatni ARC turniejowy, a zamiast tego poświęcić dużą część anime na pierwszy ARC w akademii oraz wcześniejsze wydarzenia skupiające się na młodości protagonisty, jego powolnym zbieraniu głównych bohaterek oraz nasze zapoznanie z nimi. Niezrobienie tego sprawia, że dziewczęta pojawiają się nieustannie i ukazują się jako bogate z charakteru postaci, lecz my o nie zupełnie nie dbamy, bo ich wcześniej nie poznaliśmy.
Czwartym czynnikiem jest to, że anime zdaje się zmierzać donikąd. Fabuła niby posuwa się do przodu, ale nie za sprawą protagonisty. Podobnie jak w większości słabych isekai, protagonista i jego działania są wprawiane w ruch przez czynniki zewnętrzne, a nie jego samego (więcej o bohaterze w następnej części recenzji).
Wreszcie jako piąty czynnik mamy meta humor, który ciągnie anime w dół. Próba przemieniania wszystkich wydarzeń w parodię schematów nie sprawdza się, gdyż nic w tym anime nie jest śmieszne. Łączenie dramatu z komedią wyszło tu beznadziejnie, przez co nie dość, że anime mnie zupełnie nie śmieszyło, to jeszcze wydawało mi się pod względem fabularnym na poziomie Sword Art Online, albo jeszcze niżej.
Bardzo możliwe, że Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute przedstawia po prostu typ humoru, który zupełnie do mnie nie trafia, gdyż nie mogę zrozumieć, dlaczego jest to komedia. Konosuba mnie rozśmieszała, Isekai wa Smartphone to Tomo ni mnie rozśmieszał, jednak ten tytuł nie. Fabuła jest dla mnie zwyczajnie słaba, nieciekawa, nudna i momentami powodująca cringe. Nie było w niej nic interesującego i prawdopodobnie żaden element mnie nie zaskoczył lub zachęcił do tego anime. O ile oglądając to, zdawałem sobie sprawę, że jest to parodia, to nie jest to pochwała, gdyż oglądając Sword Art Online wiedziałem, że to romans, a jakoś mi się on nie podobał. Tu było niemalże tak samo.
Na koniec warto nadmienić, że pierwszy odcinek anime ma podobno pochodzić z bardzo późnego fragmentu mangi i nie być faktycznym początkiem historii. Został jednak zaadaptowany prawdopodobnie po to, by przedstawić nam życie protagonisty w Japonii i jego charakter sprzed przybycia do nowego świata. Odcinek ten bardzo mi się podobał i nastawił pozytywnie do anime, lecz niestety w ciągu paru odcinków poziom bardzo upadł. Nawet teraz po zakończeniu seansu jestem zdania, że pierwszy odcinek jest najlepszym fragmentem tego anime.
Postacie
Protagonistą Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute jest Cid Kagenou nazywający sam siebie Shadow. Ma być postacią, która parodiuje OP bohaterów różnych isekai, przez co jest najwspanialszym szermierzem na świecie i najlepszym magiem, który potrafi, podobnie jak Ainz, niszczyć całe miasta jednym zaklęciem. Stoi również, podobnie jak wymieniony bohater, na czele organizacji o niewyobrażalnej potędze i wpływach. Shadow Garden jest złożoną z samych dziewczyn organizacją, która walczy przeciwko Kultowi Diabolosa (jakże oryginalne imię dla potężnego demona).
Cida poznajemy jeszcze przed reinkarnacją, jak żyje w Japonii, mając obsesję na punkcie zyskania ogromnej mocy i nadludzkich umiejętności w celu stania się eminencją w cieniu, która niczym marionetkarz obserwuje i porusza światem. Wszystko to wydaje się genialnym pomysłem i bardzo oczekiwałem na zobaczenie mądrego i silnego protagonisty, który stara się zdobywać władzę i eliminować swych wrogów działając zza sceny. Liczyłem, że Cid będzie czymś w stylu połączenia Ainza z Yagami Lightem, lecz niestety zupełnie się zawiodłem.
Shadow jest dość tępą i wyjątkowo nudną postacią, która nie wydaje się traktować poważnie czegokolwiek prócz swoich dziwnych pragnień. Chce grać bohatera, wcielać się w rolę stereotypowego czarnego charakteru oraz czerpać z tego przyjemność. W tym celu podejmuje różne dziwne działania mające wpasować się w utarte schematy. Problem polega na tym, że jest to niezwykle głupie. Cid wydaje się być postacią bez żadnych prawdziwych ambicji czy celu. Wygląda bardzo generycznie, gdy nie przywdziewa swojej tożsamości Shadowa, a do tego swoim sposobem bycia niezwykle irytuje.
Osobiście bardzo nie lubiłem Cida. Jego działania są głupie i nie wyglądają dobrze, gdy popisuje się na miarę złoczyńców klasy B z różnych anime i gier. Nie ma zupełnie pojęcia o walce z kultem, co podobno ma być w tym anime najzabawniejsze. No kuźwa nie jest. Sprawia tylko, że z zażenowania muszę zakrywać twarz. Często wydaje się nie posiadać żadnych uczuć i robi wszystko dla swojej rozrywki. Niestety często są to działania, które żadna normalnie myśląca osoba by nie zrobiła. Jest generyczny, nudny i ciężko czuć do niego coś więcej niż niechęć.
Podobne problemy występują przy innych postaciach. Wiele z nich jest zlepkiem schematów, które mają w jakiś sposób śmieszyć. Najciekawsze i najlepsze może być Siedem Cieni, szczególnie Alfa, Beta i Epsilon, a także chyba Eta, lecz ona w anime praktycznie nie występuje. Niestety w Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute zachowują się jak simpy w stosunku do Cida i wszystko, co mówi, biorą z całkowitą powagą. Z czasem zaczynałem je coraz bardziej lubić, lecz ciągle mnie denerwowało, że nie wiem, jak większość z nich spotkała Cida i jak rozwijały się ich relacje w przeszłości (nawet ich wiek nie jest nam znany).
Z innych postaci nie można wymienić wielu interesujących. Należy do nich zapewne wiedźma Aurora i królewna Alexia Midgar, a także elfka Beatrix i może królewna Rose. Cała czwórka, wraz może z Annerose, była bardzo ciekawa i znacznie polepszały przyjemność z poszczególnych odcinków.
Niestety były też postacie, które strasznie irytowały, chociażby pewna różowo włosa bohaterka, która jest zlepkiem kilku wyjątkowo nudnych schematów. Co prawda ciekawa wydawała się też siostra Cida — Claire, lecz jej postać praktycznie nie była rozwijana przez całe anime i prócz pokazania w jednym odcinku na początku, jak dba o swojego brata, jej obecność jest właściwie znikoma. O antagonistach nie będę się wypowiadał, gdyż zalegają w mule.
Oprawa audiowizualna
Jeśli jest coś, za co mogę chwalić Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute, to jest to oprawa audiowizualna. Anime jest bardzo ładne i szczegółowe. Poszczególne postacie są świetnie wykonane i nawet te drugoplanowe są unikalne i ciekawe. Z powodu rewatchu Sword Art Online widzę dziwne podobieństwa między tymi anime, gdyż w obu tła i postacie są znakomite pod względem wyglądu, podobnie jak umieszczane w tle szczegóły. Czasem co prawda zdarzają się wyjątki, jak sztucznie wyglądająca krew, lecz z reguły nie ma się do czego przyczepić podczas seansu.
Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute ma jednak o wiele lepsze walki niż SAO. Część z nich ukazana została znakomicie, szczególnie ostatnia walka mająca miejsce na końcu ostatniego ARC’u. Niestety, mimo że walki są wielką zaletą tego anime, to pojawiają się tu dwie wady. Pierwszą jest fakt, że protagonista jest tak OP, że wiemy, że zawsze zwycięży, podobnie jak Siedem Cieni. Sprawia to, że żadna walka nie wydaje się wyzwaniem ani czymś, co powoduje nasz niepokój, gdyż wiemy, że bohaterowie ZAWSZE wygrywają.
Drugą wadą jest zmarnowanie potencjału ostatniego ARC’u turniejowego, który mógł nam ukazać liczne walki pomiędzy postaciami mieszkającym w tym świecie. Niestety głównie ukazane są tylko walki protagonisty, który poza chyba dwoma wyjątkami wchodzi na arenę i kończy walkę w parę lub góra paręnaście sekund.
W przypadku udźwiękowienia nie mam nic do zarzucenia. Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute ma piękne utwory muzyczne i dobrą grę aktorską. Szczególnie świetnie brzmi głos protagonisty, a także jego utwór. Opening i endingi bardzo mi się podobały, chociaż żałowałem, że dość proste w wykonaniu endingi nie zmieniały się z czasem i było ich tylko 7 na 20 odcinków, podczas gdy wystarczyło tylko zmieniać obrazki, by się nie dublowały.
Podsumowanie
Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute to anime, na którym się bardzo zawiodłem. Pomijając hypowanie tego tytułu przez znajomego czytającego materiał źródłowy, to po zapoznaniu się z opisem i genialnym pierwszym odcinkiem liczyłem na coś znacznie lepszego. Niestety dostałem nieudaną parodię isekai, która stała się de facto marnym isekai niemającym mi nic do zaoferowania prócz ładnych, ale bezcelowych walk i ładnych designów postaci.
Osobiście oceniłem Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute jako anime 6/10, chociaż odczuwalna nuda i marna fabuła kusiły, by wystawić niższą ocenę. Nie zrobiłem tego, gdyż poziom anime bardzo podnosi oprawa audiowizualna i przynajmniej kilka postaci.
Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute to nie jest anime dla każdego, o czym się boleśnie przekonałem. Nie kupuje mnie jako parodia i z pewnością nie jest to tytuł, który chciałbym kiedyś ponownie obejrzeć. Posiada ono serię poboczną w wersji chibi przedstawiającą interakcje Siedmiu Cieni, która wydawała mi się wielokrotnie lepsza od tego anime. Jest to wyjątkowo dziwne, gdyż ta seria zwana Kagejitsu jest wyjątkowo zabawna i przyjemna do oglądania. Ponadto przedstawia nam charakter wszystkich członkiń Siedmiu Cieni, z czego niektóre nie miały nawet dialogów w głównej serii, a także ich stosunki do siebie nawzajem. Wyjątkowo dobrze mi się to oglądało i wam również to polecam.
Komu mógłbym jednak polecić Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute? To ciężkie pytanie. Jeśli lubisz isekai, to możesz dać szansę temu anime, lecz jeśli nie interesują cię OP protagoniści, to prawdopodobnie ten tytuł ci się nie spodoba. Podobnie w przypadku osób stawiających na fabułę i postaci. Wątpię, by ktoś z was znalazł coś wartego uwagi w tym anime. Jest to raczej, podobnie jak Sword Art Online, tytuł przehypowany, który podobać się może młodzieży oglądającej anime dla akcji i nieskupiającej się w ogóle na fabule i logice tego anime. Być może są osoby, które będzie śmieszyć to anime, lecz Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute jest moim zdaniem porażką jako parodia i komedia.
Polecam moje inne recenzje, przykładowo Arifureta Shokugyou de Sekai Saikyou lub Sasurai no Taiyou.